Biznes na serio! O rynku seriali
Kaja Klimek: Jak już rozmawiać, to z tymi, co mają największe doświadczenie na tym polu i mają ze sobą różnego rodzaju produkcje i tworzą ten świat w Polsce, więc pozwólcie, że przedstawię moich gości, a moi goście będą się z wami za moment witać. Pierwszą gościnią jest Anna Różalska z Canal+, dyrektorka produkcji oryginalnych i koprodukcji w Canal+ Polska, bardzo serdecznie cię Aniu witam, powiedz tylko, czy wszystko dobrze, żebyśmy też słyszeli, że wszystko działa, jak już jesteśmy na wizji.
Anna Różalska: Dzień dobry, bardzo mi miło i mam nadzieję, że mnie słychać i widać.
Kaja Klimek: Słychać cię świetnie, bardzo się cieszę. Dodam tylko, że Ania wcześniej pracowała, jako producentka filmowa, była menadżerką polskich i europejskich produkcji i też zakładała agencję Match and Spark, czyli to jest osoba, która ma gigantyczne doświadczenie w pracy na planach, a teraz właściwie kreuje trochę świat seriali, co jest absolutnie ciekawym wejściem również dla ciebie, jako osoby zaangażowanej w tę pracę, więc bardzo chętnie posłuchamy o twoich doświadczeniach. Moją drugą gościnią jest Marta Szymanek: scenarzystka, współautorka lub autorka takich seriali jak „Wataha”, „Prawo Agaty” czy „Odwilż”, na którą wszyscy czekamy. Marto powiedz, czy mnie słyszysz i, czy wszystko dobrze, żebyśmy wiedzieli, że transmisja działa.
Marta Szymanek: Słyszę i miło mi i wszystko się zgadza.

Kaja Klimek: Ekstra! To jest świetny początek, wszyscy się zgadzają ze wszystkimi w czterech okienkach. Last but not least: Łukasz Dzięcioł, producent Opus Film, który ma na koncie oczywiście nie tylko filmy, ale seriale, bo ta firma działa prężnie również na rynku serialowym. „Kruk”, „Ultraviolet”, dobrze wymówiłam? Czy „Ultraviolet”? Jaką wersję tytułu tutaj powinnam zapodać? Chyba ta nasza, polska wymowa bardziej pasuje. Powiedz Łukaszu, czy wszystko dobrze słychać? Jak tam w ogóle? Co tam? Gdzie jesteś?
Łukasz Dzięcioł: Wszystko słychać dobrze, ja jestem zdrowy, także bardzo serdecznie witam tutaj wszystkich zgromadzonych przed ekranami, pewnie laptopów na Facebookach, bo wydaje mi się, że tutaj nikt tego chyba nie ogląda w realu, na żywo. Podpisałaś mnie jako Opus Film, ale firma tak naprawdę, która się zajmuje produkcją tych seriali, to jest Opus TV. To jest oddzielna firma, moja firma, która przez jakiś czas działa na tym rynku.
Kaja Klimek: Super, dziękuję bardzo za to uzupełnienie, bo sami najlepiej wiecie, czym się zajmujecie, w ogóle mam taki plan, że kiedyś w panelach nie będę przedstawiała gościń i gości, tylko będę mówiła: „proszę się przedstawić i opowiedzieć o sobie”, bo to wcale nie jest takie łatwe, ani nie zawsze takie, że od razu łatwo jest o tym wszystkim powiedzieć, ale bardzo ci dziękuję za to uzupełnienie.
Przywitaliście się też z naszymi widzami i widzkami i ja tak, jak podczas wczorajszego panelu od razu mówię do was, drodzy nasi, którzy oglądacie nas na Thinku, albo na Facebooku, bardzo proszę, żebyście nawet w trakcie, jeśli macie pytania, jakieś rzeczy konkretnie, do któregoś z naszych gości albo w ogóle takie ogólne pytanie na temat tego, o czym rozmawiamy, to piszcie to od razu, bo nie ma na co właściwie czekać. Nie będzie tak, że będziemy rozmawiać i na końcu pytania, tylko ja mam tutaj mojego asystenta Batmana, to jest mój telefon i tutaj dostaje wszystkie te pytania i z nich będę korzystała na przestrzeni tej dyskusji, żebyśmy wszyscy mieli większe poczucie, że jesteśmy razem w jakiejś większej przestrzeni, niż te nasze okienka, które jak tutaj zdradzę naszą rozmowę przed wejściem na wizję, nie dla każdego są jakieś super komfortowe przez całe życie, więc przynajmniej róbmy to tak, żebyśmy mieli poczucie, że jest nas więcej, niż tylko nasza czwórka, także zachęcam serdecznie do zadawania pytań.
Tak jak mówiłam na początku, spotykamy się, żeby porozmawiać o tej stronie powstawania seriali za kulisami, bo wszyscy je oglądamy, ale nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak złożonym systemem jest świat seriali, jak właściwie przebiega produkcja i jak różne elementy ze sobą wchodzą w relacje. Chciałabym zacząć od tego, bo tak jak wam wspominałam, zanim weszliśmy na wizję, że nie każdy do końca zdaje sobie sprawę z tego, na czym polega wasza praca w codziennym wydaniu, więc chciałabym, żebyście troszeczkę nam opowiedzieli, o tym, czym się zajmujecie, jak to wygląda i jak to wygląda na przestrzeni dnia pracy, bo nie będzie dużym zdradzeniem faktu, jeśli powiem, że cały czas odbieraliście telefony, zanim się zaczęła nasza rozmowa.
Chciałabym zapytać, oczywiście bez zdradzania szczegółów, których zdradzać nie możecie, żebyście nam trochę o swojej pracy po prostu w pierwszym rzucie opowiedzieli. Chciałabym zacząć od ciebie Aniu, też ze względu na to, że to jest twoja jednak jeszcze dosyć nowa praca, więc myślę, że z dużym entuzjazmem jeszcze podchodzisz do tego, jak twoje dni wyglądają, więc bardzo bym prosiła, żebyś nam coś o tym opowiedziała.
Wiadomo, że widz nie wybiera między polskim a polskim serialem, tylko po prostu między serialami wszystkimi, które są dostępne na wszystkich platformach, we wszystkich telewizjach. My chcemy zaoferować coś najciekawszego i najlepszego, co dostarczy fantastycznych emocji, rozrywki (…).
Anna Różalska
Anna Różalska: Dziękuję, zdecydowanie jest to jeszcze nowa praca, aczkolwiek w związku z tym, że w branży już jestem prawie 20 lat i pracuję, tak naprawdę z ludźmi, których znam naprawdę po kilkanaście lat, z częścią studiowałam, to nie do końca mam poczucie, że ta praca jest nowa, bo po prostu nadal jestem w tej branży. Bardzo szybko i bardzo ciepło zostałam przyjęta przez zespół w Canal+, mimo że jest to praca zdalna i wielu osób, tak naprawdę jeszcze do dzisiaj nie poznałam osobiście. Natomiast, tak naprawdę od pierwszego wieczoru rozmawiam z Łukaszem Dzięciołem, ponieważ serial „Kruk 2”, który właśnie jest w trakcie zdjęć, to tak naprawdę byliśmy w trakcie odpalania go i rozpoczęliśmy preprodukcję pierwszego dnia mojej pracy, także pierwsze trzy dni spędziłam z Łukaszem na rozmowach do 23:00 i nie miałam czasu na zaadoptowanie się. Z drugiej strony, to znamy się też kilkanaście lat, więc to było też dość naturalne, wiemy, co robimy, a tak naprawdę z punktu widzenia stacji najważniejsze jest to, żeby powstawały jak najlepsze seriale. Wiadomo, że widz nie wybiera między polskim a polskim serialem, tylko po prostu między serialami wszystkimi, które są dostępne na wszystkich platformach, we wszystkich telewizjach. My chcemy zaoferować coś najciekawszego i najlepszego, co dostarczy fantastycznych emocji, rozrywki, co też będzie jakimś wyzwaniem intelektualnym, także moją rolą jest, przede wszystkim szukanie najciekawszych projektów, spotykanie się z producentami, pakietowanie tych projektów razem z producentami, spotykam się bardzo dużo z reżyserami, którzy są dla mnie bardzo ważni i przez wiele lat reprezentowałam reżyserów i autorów i taką politykę też chciałabym tutaj kontynuować w stacji. Jest to bardzo kreatywna praca, oczywiście współpracuje w firmie z innymi działami: z promocją, z marketingiem, z programmingiem, także część tych zadań jest nowa, bo produkcja filmowa jest jednak trochę inna. Oczywiście pracujemy też nad strategią, nad partnerstwem z różnym innymi stacjami. Nie wiem, generalnie cały dzień piszę maile, spotykam się i rozmawiam przez telefon. A po nocach czytam scenariusze i oglądam seriale albo w wersji roboczej, albo już oczywiście te ukończone, które możemy oglądać na wszystkich dostępnych kanałach.
Kaja Klimek: Super! „Cały dzień piszę maile i rozmawiam przez telefon”, myślę, że każdy z nas się może z tym zidentyfikować, szczególnie teraz w sferze pracy zdalnej, bo te spotkania na mieście nagle wyglądają jak coś takiego majaczącego na horyzoncie, co byłoby super, ale tego w ogóle nie ma i coraz więcej jest tej sfery pracy pod tytułem Zoomy, spotkania i tego jest dużo więcej, niż bylibyśmy w stanie wyrobić w analogowym świecie, więc myślę, że tym bardziej taki początek pracy dla ciebie musi być dosyć dużym wyzwaniem. Dziękuję na razie.
Marto przejdę teraz do ciebie, bo oczywiście praca scenarzystki otoczona jest pewną aurą i każdy z nas ma taki mit scenarzysty i scenarzystki w swojej głowie. Jakbyś ty mogła opowiedzieć trochę z takiej realistycznej strony, jak twoja praca wygląda też w takim codziennym wydaniu, bo ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale może nie każdy, kto nas słucha, że to nie zawsze jest tylko siedzenie przy komputerze, tylko twoja praca to też wyjazdy i spędzanie czasu na planie, więc gdybyś mogła trochę o tym powiedzieć ze swojej perspektywy.
Marta Szymanek: Znaczy siedzenie przy komputerze i pisanie to jest, nie wiem, 85% czasu, więc nie jest to dalekie od tej wizji scenarzysty, myślę, że pijesz do tego, o czym myślę, że kiedyś rozmawiałyśmy, czyli partycypowanie na tej zasadzie: bycia na planie, uczestniczenia w preprodukcji czy obserwowania castingów. To jest jakiś rodzaj przywileju, w którym mogłam uczestniczyć, bo przede wszystkim chciałam, czego wiem, że wielu scenarzystów woli nie robić, bo bezpieczniej się czuję, pisząc i woli pisać i wymyślać historie, a nie spotykać się z ludźmi. Po drugie, realizowałam swój autorski projekt, więc to też jest coś innego. A po trzecie to też dlatego, że ja nie do końca siebie widzę w długiej perspektywie, jako tylko scenarzystki. To, co jeszcze o samym pisaniu, to wszystko zależy, czy się pracuje samemu, czy się pracuje w teamie, bo jak jest team, to wiadomo, że jest więcej rozmów.
Teraz w czasie pandemii nie miałam na szczęście przyjemności uczestniczyć w Writers’ Room, znaczy, poniekąd uczestniczę, ale bardziej jako ktoś, kto nadzoruje, niż pisze. Natomiast ja osobiście uwielbiałam spotkania na żywo, w ogóle kontakt na żywo jest dla mnie czymś zupełnie innej wartości, natomiast nic nie zastąpi, żadne przegadywanie nie zastąpi czasu spędzonego na przepisywaniu tekstu, bo tak naprawdę tym jest praca scenarzysty: przepisywaniem i przepisywaniem, aż ta wizja z głowy odzwierciedli się gdzieś na papierze. Czasami jak rozmawiam z osobami, które bardziej siedzą w literaturze i mają pomysł na serial, bo się naoglądały i chcą przeskoczyć do pisania scenariuszy, zwłaszcza przy serialach, ja staram się gdzieś tam trochę studzić [ten zapał – przyp. red], żeby sobie [te osoby – przyp. red] zdawały sprawę, że redakcja w takich wypadkach to nie jest zmiana przecinków czy składni, tylko to jest często uderzanie w fundament i sprawdzanie cały czas, czy on w tekście wybrzmiewa, czy nie i nie wszyscy mają predyspozycje, żeby słuchać uwag. To jest chyba taka najbardziej czasami frustrująca i wymagająca część tej pracy, wymagająca zupelnie innych skillsów, niż samo pisanie.
Kaja Klimek: Dziękuję bardzo. Łukaszu, to samo pytanie do ciebie: opowiedz nam, jak wygląda twój dzień, poza tym, że pewnie są w nim maile i telefony, to na czym właściwie twoja praca w Opus TV polega?
Łukasz Dzięcioł: To jest bardzo dobre i dosyć skomplikowane pytanie, ponieważ ja robię bardzo dużo rzeczy. Oczywiście ten element odpisywania na maile i rozmów telefonicznych jest tutaj bardzo obecny, ale ja patrzę na moją pracę z takich dwóch perspektyw. W takiej szerokiej perspektywie to jest, tak naprawdę praca, która tak w skrócie polega na tym, że szukam pomysłów i szukam ludzi do tego, żeby te pomysły zrealizować. Czyli tak naprawdę praca producenta dzieli się na takie trzy części. Pierwsza część, która dla mnie jest zdecydowanie najważniejsza, to jest praca w developmencie, bo to jest moment, kiedy tak naprawdę możemy naprawić bardzo dużo błędów, możemy znaleźć świetne pomysły i tak naprawdę, moim zdaniem development definiuje producenta. To znaczy to, na ile my jesteśmy w stanie przeskoczyć siebie i to, na ile jesteśmy w stanie znaleźć ciekawe pomysły i ciekawych ludzi i w ogóle uruchomić i zebrać taki team ludzi do tego, żeby coś takiego stworzyć, bo ja patrzę na pracę producenta, jak na taką trochę pracę nadzorczą, a trochę taką pracę bardzo twórczą, w tym sensie, że tak naprawdę ja muszę zebrać ten team ludzi, którzy potem stoją za taką produkcją, za przygotowaniem produkcji i w tym przypadku wyprodukowaniem serialu, ale też muszę przekonać takie osoby, jak na przykład Ania do tego, żeby zaufały i uwierzyły w projekt. Wydaje mi się, że producent to jest pewnego rodzaju osobowość, bo ja podchodzę do tego tak, że ja muszę mieć po prostu taką siłę przekonywania w sobie i przede wszystkim ja muszę na początku uwierzyć w projekt, dlatego bardzo dużo czytam. To jest, tak naprawdę moja podstawowa praca, żeby znaleźć coś, do czego po prostu jestem w 100% przekonany i teraz w moim przypadku to jest trochę tak, że ja od razu wiem. To znaczy albo coś mi się podoba, albo coś mi się nie podoba i dlatego bardzo łatwo się ze mną pracuje, bo ja teraz mówię, na przykład, że tym jestem zainteresowany i że jestem w stanie poświęcić temu projektowi 120%, a w innych przypadkach mówię: „słuchaj, może to jest dla kogoś innego, bo ja po prostu tego nie czuję i to nie jest moja bajka” i wydaję mi się, że to jest bardzo ważne, żeby być tak komunikatywnym. Teraz powiedziałem o tym, w takiej szerszej skali, wracając do węższej, do takiej codziennej pracy, to teraz tak, jak Ania wspomniała, jesteśmy w trakcie zdjęć do jednego serialu, do którego zdjęcia, tak naprawdę kończymy w przyszłym tygodniu, ale nawet nie kończymy, tylko przerywamy, żeby wrócić do serialu, do którego zdjęcia wstrzymaliśmy w czasie pandemii.
Taka moja codzienna praca, to jestem zawsze na początku zdjęć, uważam, że to jest bardzo ważne, jest wielu producentów, którzy rzadko się pojawiają na planie, ja na tym planie staram się być codziennie, dlatego że jestem też takim trochę barometrem ekipy. Cały czas jestem jeszcze względnie młodą osobą, tak o sobie myślę, ale wstawanie o 4:00 rano, żeby przywitać się z ekipą, jest dość uciążliwe, ale uważam, że szczególnie teraz, w tym momencie to jest super ważne, że taki kontakt, że energia, którą ja jestem w stanie dać i to, że ja znam każdego na tym planie osobiście i do każdego podejdę, zapytam, jak się czuję, to jest bardzo ważne. Potem, tak naprawdę, jak ruszają zdjęcia, to moim zadaniem jest troszkę też nadzór nad tym, co się dzieje, bo nie ukrywam, że też lata spędziłem na planie filmowym i pewne rzeczy i zagrożenia, z którymi takie plany się wiążą, też jestem w stanie przewidzieć. Tutaj troszkę działam jak taki producent liniowy i oczywiście mam takiego producenta liniowego, który odpowiada za organizację produkcji, ale większość decyzji, związanych z produkcją, podejmuję też tak naprawdę ja, ale myślę, że na końcu to musi być takie, bardzo ludzkie podejście. To znaczy wszyscy, którzy ze mną pracowali wiedzą, że jestem człowiekiem bardzo otwartym, serdecznym i uważam, że wszystko, co się robi, trzeba robić z pasją i trzeba lubić to, co się robi, bo jak się nie lubi, to trzeba robić coś innego, bo to może troszkę szkoda czasu. Taka moja codzienna praca teraz jest niestety troszkę uciążliwa, bo po prostu są bardzo wczesne pobudki i bardzo późne chodzenie spać, dlatego że ja zawsze po planie jeszcze staram się pojechać do biura, jeszcze staram się odpowiedzieć na maile z dnia. Oczywiście to jest, jakby jedna część, natomiast druga część tej mojej pracy jest taka, że też pracuję cały czas, równolegle nad developmentami innych projektów, ale na szczęście tutaj w firmie mam mocne wsparcie w postaci, chociażby mojego ojca, który też już z racji wieku, przesunął się bardziej w stronę developmentu, ale to jest bardzo dobre, bo on ma czas na czytanie, na rozmowy na ten temat i to jest duża pomoc. Tak to mniej więcej wygląda, mam nadzieję, że to było jasne, co powiedziałem.
Kaja Klimek: Dla mnie jak słoneczko. To jest bardzo ciekawe, bo każde z was mówi o tej pracy, (ja sobie to wyciągam tak dla siebie), że to jest jednak praca w systemie naczyń połączonych, że współpraca i cały czas kontakt z innymi elementami tego świata, jest po prostu absolutnie konieczny. Chciałabym właśnie, bo ty Łukaszu mówiłeś o komunikacji i o tym, że te projekty, które do ciebie trafiają, muszą być dla ciebie przekonujące, że ty wiesz, kiedy coś ci się podoba, a kiedy nie. Już teraz dostaję pytania, które jasno wskazują, że słuchają nas osoby, które też się zastanawiają nad tym, jak przedstawiać ten pomysł i tu zaczęłabym od Marty. Jak się nauczyć mówić o pomyśle w taki sposób, żeby pozostali ludzie chcieli tego słuchać i żeby mieć poczucie: „okej, jestem w stanie dotrzeć do producenta i później producent teamu jest ze mną, jesteśmy drużyną i ruszamy na podbój kolejnych etapów i tworzymy ten projekt”. Jakbyś Marta powiedziała trochę z twojej perspektywy, co w tym jest ważne, w takim praktycznym sensie, bo tak, jak mówię, widzę, że tutaj są ludzie, którzy prawdopodobnie pracują nad swoimi projektami, więc chciałabym, żebyśmy też w taką stronę poszli, nie tylko mówili o waszych doświadczeniach, ale też, żebyśmy mogli się tym doświadczeniem podzielić z innymi.
Marta Szymanek: Czy pytasz o to, jak zacząć, jak ma się pomysł?
Kaja Klimek: Dokładnie takie pytanie dostałam dla ciebie: „Pani Marto, w jakich okolicznościach rozpoczęła pani pracę scenopisarską przy serialach? Czy od samego początku była to forma opowiadania historii, która panią interesowała? Właściwie to jest tego rodzaju pytanie skierowane do ciebie.
Marta Szymanek: Ojej, to jest pytanie, które najmniej lubię, ponieważ moja przygoda z pisaniem zaczęła się przez przypadek. Chciałabym komuś dać jakąś receptę, że jak zrobisz A, to wyjdzie B, ale ten pierwiastek czynnika ludzkiego, losowego jest czymś, na co nie da się kogoś nakierować. Ja zaczęłam pisać, ponieważ chciałam pomóc mojemu ówczesnemu chłopakowi, który był przeciążony pisaniem, a był scenarzystą i jako ghostwriter napisałam za niego ileś tam odcinka, który poszedł do produkcji i nikt się nie zorientował, że tego nie napisał on. Potem, jak już było wiadomo, że to nie on to zaczęłam pisać oficjalnie jako ja i dostawać kolejne zlecenia. Bardzo szybko przyszedł mi pomysł na „Odwilż”, to już było stosunkowo dawno i wtedy z napisanym pierwszym odcinkiem i outlinem całej historii zgłosiliśmy się do jednej ze stacji. Nasza agentka, (bo już wtedy byłam w agencji) powiedziała, że chce to podesłać do HBO i tak dostała to Izabela Łopuch i tak zaczęliśmy współpracę nad „Odwilżą”. Chciałam tutaj trochę nawiązać do tego, co Łukasz mówił, że producenci czytają, scenarzyści piszą i muszą uderzać w dobre drzwi i jeżeli tekst ma w sobie coś, co przykuwa uwagę, jest czymś, co się wyróżnia, to trudno mi uwierzyć, żeby z taką osobą się nie skontaktowano.
Kaja Klimek: Łukasz, czy tak faktycznie jest?
Łukasz Dzięcioł: Absolutnie potwierdzam i w 100% podpisuję się. Uważam, że rzeczywiście łatwo jest w pewnym momencie stwierdzić, że na przykład jakiś tekst jest dobrze napisany, a jakiś tekst wymaga jeszcze pracy i może łatwiej zacząć od mniejszych form. Powiem ci, że ja mam przemyślenie, że często się mówi, że jakość tych seriali jest nie za dobra i że dopiero teraz to się zaczyna, i że my nie mamy scenarzystów. Moim zdaniem to jest nieprawda, my mamy naprawdę dobrych scenarzystów, mamy też dobrych reżyserów, ale tych reżyserów jest mało i tak naprawdę to też jest kwestia tego, jak taki reżyser podchodzi do swojej pracy, czy chce robić filmy fabularne, czy serial. Wydaje mi się, że serial to jest trochę inna zabawa, niż film fabularny i też trzeba mieć pewnego rodzaju inne narzędzia i rzeczywiście tutaj dobrze się sprawdzają reżyserzy, którzy są wykształconymi reżyserami, aczkolwiek nie zawsze, bo są też przypadki takich, którzy robią seriale bez szkoły. Natomiast jeśli chodzi o ten rynek scenarzystów, to uważam, że nie jest tak źle, bo tak naprawdę to jest też trochę nasza robota, żeby po prostu znaleźć odpowiednie osoby do odpowiednich projektów, czy żeby znajdować te projekty na bardzo wczesnym etapie. To nie jest tylko moja [dziedzina – przyp. red.], ale też osób odpowiedzialnych i podejmujących decyzje, takich jak Ania tutaj obecna. Nie jest to tajemnicą, że Ania odpowiada za program na najbliższe lata w Canal+, więc tak naprawdę teraz to się wszystko dzieje i to jest ten moment, zresztą wiem, że podobnie podchodzą do tego inne platformy, że Netflix tak samo układa sobie teraz lineup na najbliższe parę lat. To nie jest tak, że ten rynek jest ubogi, bo jesteśmy dużym krajem i to też moim zdaniem się odbija na tym, że jest stosunkowo więcej osób dobrze piszących, niż w mniejszych krajach.
Kaja Klimek: Aniu, czy ty coś dodałabyś do tego? Tutaj faktycznie ta współpraca wasza w trakcie rozbijania pomysłów na scenariusze już jest na tym dosyć wczesnym etapie. Macie też Lab, o którym nawet wspominałeś wcześniej, że będą jakieś nowe rzeczy się z tym wiązały. Na ile dla ciebie, taka możliwość rozmowy ze scenarzystami i wejścia już na tym wczesnym etapie jest tutaj istotnym wymiarem tej pracy? Mogłabyś trochę powiedzieć, na ile kształtowanie tych pomysłów jest czymś, co ma sens w imię tych następnych produkcji, które tworzycie?
(…) zwróćcie uwagę, że trochę tak jest, że im więcej jest tego kontentu, tym tak naprawdę trudniej coś znaleźć, bo po prostu jesteśmy zalani ilością tych produkcji.
Łukasz Dzięcioł
Anna Różalska: Generalne sama założyłam agencję, która reprezentowała scenarzystów i która te projekty do stacji wysyłała. Uważam, że najłatwiej jest zadebiutować scenarzyście, ponieważ każdy inny zawód wymaga już środków finansowych i zaangażowania, i zgód z wielu różnych stron. Natomiast scenarzysta może po prostu usiąść i coś dobrego napisać i tak, jak powiedziała Marta, jak tekst będzie dobry, to naprawdę znajdą się osoby, które go przeczytają i będą chciały ze scenarzystą pracować. Ja się spotykam ze scenarzystami i nie ma jakiejś takiej bariery. Oczywiście potem, ostatecznie wszystkie projekty są robione przez producentów wykonawczych, którzy są producentami kreatywnymi i którzy prowadzą development razem z nami. My też mamy swoich kierowników literackich, z którymi współpracujemy przy tych projektach, więc bardzo blisko pracujemy ze scenarzystami, natomiast ja uważam, że kluczem do dobrego serialu jednak jest czas na development. Może być najlepszy scenarzysta i najlepszy pomysł, ale jeżeli tego czasu nie będzie i tu mam nadzieję, że Marta i Łukasz się ze mną zgodzą, to po prostu, według mnie nie ma szans na powstanie naprawdę wybitnego serialu. 6 listopada jest premiera „Króla”, czyli najnowszej oryginalnej produkcji Canal+ w reżyserii Janka Matuszyńskiego, która była produkowana przez Leszka Bodzaka i Anetę Hickinbotham z Aurum Film i ten development trwał praktycznie dwa lata, od momentu jak stacja zdecydowała o zakupie praw do książki. Był to kilkuosobowy zespół, ja już zobaczyłam serial, jak on jest praktycznie gotowy i uważam, że jest on absolutnie fantastyczny i bardzo się cieszę, że będziemy mogli go już niedługo pokazać widzom i to pokazuje naprawdę ogrom pracy, która została wykonana przez lata przez kilkaset osób. Absolutnie spotkania ze scenarzystami [są istotne, ale – przyp. red] ja nie wierzę też, że przyjdzie coś gotowego, co będzie naprawdę świetne, myślę, że każda stacja ma swoją politykę, każda stacja ma innego widza, bo przecież to nie chodzi o to, że tylko ja podejmuje te decyzje, bo robię to i oczywiście daję też rekomendacje, natomiast w zakresie filmów i seriali, bo oczywiście mamy Małgorzatę Seck, która jest u nas wiceprezesem i odpowiada za cały program firmy, natomiast najważniejsze jest to, jaki jest nasz widz. Moją rolą jest rozumienie naszego klienta i teraz połączenie projektów, które do nas przychodzą z oczekiwaniami, ale z drugiej strony oczywiście uważam, że widz nam do końca nie powie, co on chce zobaczyć, tylko naszą rolą jest kreowanie tego rynku, zaskakiwanie widza i proponowanie mu, czegoś, czego się nie spodziewał, a mamy nadzieję, że za każdym razem będziemy mogli go zaskakiwać i wydaje mi się, że tak jest w każdej stacji i na każdej platformie. My mamy platformę Canal+.com oraz mamy tradycyjną platformę Canal+ i nasi widzowie są przez to, trochę różni, a my staramy się zaspokajać oczekiwania ich wszystkich.
Kaja Klimek: Ania zaczęła mówić o platformach, więc też jestem ciekawa, jak wy na to patrzycie, bo telewizor i klasyczny sposób oglądania seriali w takim cotygodniowym układzie to, z jednej strony są seriale premium, od których oczekujemy, że będą się pojawiały raz w tygodniu, ale streaming to też serial umieszczony na platformie jednocześnie, więc jestem ciekawa, jak wy patrzycie na rozwój platform i tę popularyzację oczywiście w 2020 roku, to jest podstawowy sposób, w jaki do nas docierają treści filmowe i serialowe na ten moment. W jaki sposób to też wpływa na waszą pracę? Myślenie o tym, że okej to jest teraz główna platforma komunikacji z widzem. Czy streaming wpływa jakoś na waszą kreatywność? Bo to jest dla mnie interesujące zagadnienie i tu znowu bym zaczęła od Marty, bo to się wydaje naturalne pytanie też do ciebie.
Marta Szymanek: Czy streaming? Na pewno konkurencja i to, że już jest, aż tyle seriali, które mają coraz to lepszą stronę wizualną, piękne zdjęcia, realizacja jest na najwyższym poziomie. Tutaj się pojawia takie pytanie, czy naprawdę mamy, aż tyle historii, żeby nasycić widza, bo one w pewnym momencie jak się pisze i zna się te pewne mechanizmy, na których się większość dobrych historii opiera, ona jest w jakim sensie skończona. Można zmieniać bohaterów, ich okoliczności, ich świat, natomiast człowiekiem rządzi po prostu parę mechanizmów i zazwyczaj jak się rozbierze całą historię, to mamy bohatera gdzieś pod spodem, który ma podobne emocje i podobne motywacje w każdym z tych seriali. Widzę, że od momentu, kiedy tych seriali zaczęło się pojawiać na tych platformach coraz więcej, zaczął pojawiać się też (przynajmniej ja się z tym stykałam) feedback od producentów, żeby jak najszybciej widza złapać, żeby jak najmocniej pilnować tej uwagi widza, żeby on nie odpływał, żeby ta historia była, taka po prostu wartko opowiadana. Z jednej strony to jest dobrze, a z drugiej strony to jest też kwestia preferencji tego, co się lubi. Ja też lubię historie, które nie są bardzo dynamicznie opowiadane, wolę spokojniej czasem wchodzić w świat bohaterów i uważam, że taka narracja czasem lepiej opowiada dany temat, natomiast to ewidentnie czasem idzie w poprzek oczekiwań rynku. Tak jak chcieliśmy mieć instant jedzenie, tak teraz czasami chcemy mieć instant rzeczy do oglądania i nie ukrywam, że mnie to trochę przeraża. Może nie jako osobę, która pisze, bo ja akurat serialami się tak przesyciłam, że teraz totalnie poszłam bardziej w pisanie fabuł, natomiast jestem ciekawa czy jak to historia, która lubi zataczać koło czy nie wrócimy do bardziej, może nie tyle oper mydlanych, ale że jednak się wyczerpią te prime’owe historie i nie mówię, że to się stanie w najbliższym roku czy dwóch, ale po paru latach, że jednak zaczniemy wracać do bardziej dostępnej, łatwiejszej i papkowej narracji, zresztą nie ukrywam, z mojej perspektywy jest mnóstwo seriali, które mają piękną wizualną stronę, ale historia jest na bardzo żenującym poziomie.
Kaja Klimek: To muszę was zapytać: Łukaszu, Aniu jak byście skomentowali to, co mówi Marta? Czy macie podobne odczucia na temat tego, co już powstało? Do czego wy, w jakiś sposób się odnosicie, bo jest częścią i punktami odniesienia w waszej pracy? Jak wy obserwujecie ten wpływ streamingu na to, jak zmieniają się seriale, w ogólnym sensie i też w polskim sensie?
Łukasz Dzięcioł: W ogóle to jest bardzo ciekawe, co mówisz Marta, bo rzeczywiście, zwróćcie uwagę, że trochę tak jest, że im więcej jest tego kontentu, tym tak naprawdę trudniej coś znaleźć, bo po prostu jesteśmy zalani ilością tych produkcji. Dlatego ja jeszcze, tak odnosząc się do tego wcześniejszego pytania, ja się po prostu długo nad tym zastanawiałem i próbowałem też wchodzić na różne ścieżki znalezienia jakiegoś, takiego uniwersalnego tematu i znalezienia pomysłu, który będzie najlepszym serialem świata i w pewnym momencie dotarło do mnie, że nie ma takiej recepty. Ja po prostu zawsze wszystko filtruję przez siebie i te moje seriale są trochę takim odzwierciedleniem mnie i oczywiście droga dojścia jest bardzo różna, bo biorąc pod uwagę moje dwie ostatnie produkcje, które są w toku, obie dla Canal+: serial „Klangor”, do którego zdjęcia przerwaliśmy w marcu i teraz, w listopadzie wracamy do tych zdjęć. To jest serial, do którego zostałem zaproszony z Labu w Canal+ i bardzo się cieszę, że wziąłem w tym Labie udział, bo po prostu przyjechałem i w zasadzie zapoznałem się tam z kilkunastoma projektami i tak trochę na doczepkę się tam przyczepiłem, do którejś grupy i mówię: „dobrze, może tam się odezwę w tym momencie i zobaczymy czy coś, może z tego będzie”. W toku tego Labu dotarło do mnie, że to jest absolutnie historia, która mnie po prostu porwała, tylko że ona jest trochę źle skonstruowana, trochę jest jej za dużo i trochę jakby ta grupa, która to pisała, to straciła wiarę, że to kiedykolwiek powstanie, ponieważ przy tym serialu było bardzo dużo konsultantów. Każda osoba z tej trójki ciągnęła ten projekt trochę w inną stronę i właśnie moje pojawienie się [trochę to wypośrodkowało – przyp. red.], bo ja zobaczyłem, że tak jest i po prostu czasami trzeba kogoś z zewnątrz, żeby ktoś powiedział: „dobrze, ale ja mam pomysł jak to po prostu poprawić” i long story short, to się udało i uważam, że powstaje naprawdę wyjątkowy i świetny serial, który jest oparty na bardzo mocnych i też bardzo takich prostych emocjach, które zawsze przemawiają do widza. Z drugiej strony jest „Kruk”, tak naprawdę serial, którego pierwszy sezon wyprodukowaliśmy dla Canal+, teraz pracujemy nad drugim sezonem, który moim zdaniem będzie, przynajmniej z tego, [co wiem – przyp. red.] i co teraz mogę powiedzieć w tajemnicy, jeszcze lepszy, niż ten pierwszy sezon. Droga dojścia tego pierwszego sezonu była taka, że scenarzysta tego serialu przyszedł do nas z pomysłem na film fabularny, tylko że to nie był wtedy na to czas. My nie wiedzieliśmy za bardzo jak sfinansować projekt, który jest takim klasycznym, ciężkim kryminałem, ale zauważyliśmy, że to jest może dobry pomysł, bo tam było dużo wątków, które tak naprawdę były trochę niedociągnięte w scenariuszu i tak potrzebowały rozbudowania i to trzeba było to rozbudować do takiego serialu tak naprawdę 6-odcinkowego. Taka była droga dojścia „Kruka” i ten pomysł się spodobał, tak naprawdę położyliśmy na stole gotowy produkt i ten serial powstał. Oczywiście minęły 3 lata, drugi sezon będzie w tym samym gatunku, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o historię i przede wszystkim o stronę wizualną, to tutaj też [wiele aspektów powstało – przyp. red.] dzięki Ani, ponieważ podjęliśmy kilka bardzo ważnych decyzji, że ten serial się bardzo wyróżni i cieszy mnie to, że tak dwa różne projekty w przyszłym roku mam nadzieję, że widzowie zobaczą. Już kończąc ten mój trochę przydługi wywód, ja po prostu myślę, że im więcej będzie powstawało tych seriali, tym trudniej będzie znaleźć coś oryginalnego. Może muszę jeszcze o tym pomyśleć, ale chyba zgadzam się z Martą, że na końcu, to będziemy oglądać rzeczy, które w prostszy sposób opowiadają tę historię, ale ta historia nadal tam jest, że będziemy troszkę tacy uodpornieni na fajerwerki wizualne i efekty specjalne i na końcu ta historia gdzieś zawsze się obroni.
Anna Różalska: Generalne sama założyłam agencję, która reprezentowała scenarzystów i która te projekty do stacji wysyłała. Uważam, że najłatwiej jest zadebiutować scenarzyście, ponieważ każdy inny zawód wymaga już środków finansowych i zaangażowania, i zgód z wielu różnych stron. Natomiast scenarzysta może po prostu usiąść i coś dobrego napisać i tak, jak powiedziała Marta, jak tekst będzie dobry, to naprawdę znajdą się osoby, które go przeczytają i będą chciały ze scenarzystą pracować. Ja się spotykam ze scenarzystami i nie ma jakiejś takiej bariery. Oczywiście potem, ostatecznie wszystkie projekty są robione przez producentów wykonawczych, którzy są producentami kreatywnymi i którzy prowadzą development razem z nami. My też mamy swoich kierowników literackich, z którymi współpracujemy przy tych projektach, więc bardzo blisko pracujemy ze scenarzystami, natomiast ja uważam, że kluczem do dobrego serialu jednak jest czas na development. Może być najlepszy scenarzysta i najlepszy pomysł, ale jeżeli tego czasu nie będzie i tu mam nadzieję, że Marta i Łukasz się ze mną zgodzą, to po prostu, według mnie nie ma szans na powstanie naprawdę wybitnego serialu. 6 listopada jest premiera „Króla”, czyli najnowszej oryginalnej produkcji Canal+ w reżyserii Janka Matuszyńskiego, która była produkowana przez Leszka Bodzaka i Anetę Hickinbotham z Aurum Film i ten development trwał praktycznie dwa lata, od momentu jak stacja zdecydowała o zakupie praw do książki. Był to kilkuosobowy zespół, ja już zobaczyłam serial, jak on jest praktycznie gotowy i uważam, że jest on absolutnie fantastyczny i bardzo się cieszę, że będziemy mogli go już niedługo pokazać widzom i to pokazuje naprawdę ogrom pracy, która została wykonana przez lata przez kilkaset osób. Absolutnie spotkania ze scenarzystami [są istotne, ale – przyp. red] ja nie wierzę też, że przyjdzie coś gotowego, co będzie naprawdę świetne, myślę, że każda stacja ma swoją politykę, każda stacja ma innego widza, bo przecież to nie chodzi o to, że tylko ja podejmuje te decyzje, bo robię to i oczywiście daję też rekomendacje, natomiast w zakresie filmów i seriali, bo oczywiście mamy Małgorzatę Seck, która jest u nas wiceprezesem i odpowiada za cały program firmy, natomiast najważniejsze jest to, jaki jest nasz widz. Moją rolą jest rozumienie naszego klienta i teraz połączenie projektów, które do nas przychodzą z oczekiwaniami, ale z drugiej strony oczywiście uważam, że widz nam do końca nie powie, co on chce zobaczyć, tylko naszą rolą jest kreowanie tego rynku, zaskakiwanie widza i proponowanie mu, czegoś, czego się nie spodziewał, a mamy nadzieję, że za każdym razem będziemy mogli go zaskakiwać i wydaje mi się, że tak jest w każdej stacji i na każdej platformie. My mamy platformę Canal+.com oraz mamy tradycyjną platformę Canal+ i nasi widzowie są przez to, trochę różni, a my staramy się zaspokajać oczekiwania ich wszystkich.
Kaja Klimek: Ania zaczęła mówić o platformach, więc też jestem ciekawa, jak wy na to patrzycie, bo telewizor i klasyczny sposób oglądania seriali w takim cotygodniowym układzie to, z jednej strony są seriale premium, od których oczekujemy, że będą się pojawiały raz w tygodniu, ale streaming to też serial umieszczony na platformie jednocześnie, więc jestem ciekawa, jak wy patrzycie na rozwój platform i tę popularyzację oczywiście w 2020 roku, to jest podstawowy sposób, w jaki do nas docierają treści filmowe i serialowe na ten moment. W jaki sposób to też wpływa na waszą pracę? Myślenie o tym, że okej to jest teraz główna platforma komunikacji z widzem. Czy streaming wpływa jakoś na waszą kreatywność? Bo to jest dla mnie interesujące zagadnienie i tu znowu bym zaczęła od Marty, bo to się wydaje naturalne pytanie też do ciebie.
Marta Szymanek: Czy streaming? Na pewno konkurencja i to, że już jest, aż tyle seriali, które mają coraz to lepszą stronę wizualną, piękne zdjęcia, realizacja jest na najwyższym poziomie. Tutaj się pojawia takie pytanie, czy naprawdę mamy, aż tyle historii, żeby nasycić widza, bo one w pewnym momencie jak się pisze i zna się te pewne mechanizmy, na których się większość dobrych historii opiera, ona jest w jakim sensie skończona. Można zmieniać bohaterów, ich okoliczności, ich świat, natomiast człowiekiem rządzi po prostu parę mechanizmów i zazwyczaj jak się rozbierze całą historię, to mamy bohatera gdzieś pod spodem, który ma podobne emocje i podobne motywacje w każdym z tych seriali. Widzę, że od momentu, kiedy tych seriali zaczęło się pojawiać na tych platformach coraz więcej, zaczął pojawiać się też (przynajmniej ja się z tym stykałam) feedback od producentów, żeby jak najszybciej widza złapać, żeby jak najmocniej pilnować tej uwagi widza, żeby on nie odpływał, żeby ta historia była, taka po prostu wartko opowiadana. Z jednej strony to jest dobrze, a z drugiej strony to jest też kwestia preferencji tego, co się lubi. Ja też lubię historie, które nie są bardzo dynamicznie opowiadane, wolę spokojniej czasem wchodzić w świat bohaterów i uważam, że taka narracja czasem lepiej opowiada dany temat, natomiast to ewidentnie czasem idzie w poprzek oczekiwań rynku. Tak jak chcieliśmy mieć instant jedzenie, tak teraz czasami chcemy mieć instant rzeczy do oglądania i nie ukrywam, że mnie to trochę przeraża. Może nie jako osobę, która pisze, bo ja akurat serialami się tak przesyciłam, że teraz totalnie poszłam bardziej w pisanie fabuł, natomiast jestem ciekawa czy jak to historia, która lubi zataczać koło czy nie wrócimy do bardziej, może nie tyle oper mydlanych, ale że jednak się wyczerpią te prime’owe historie i nie mówię, że to się stanie w najbliższym roku czy dwóch, ale po paru latach, że jednak zaczniemy wracać do bardziej dostępnej, łatwiejszej i papkowej narracji, zresztą nie ukrywam, z mojej perspektywy jest mnóstwo seriali, które mają piękną wizualną stronę, ale historia jest na bardzo żenującym poziomie.
Kaja Klimek: To muszę was zapytać: Łukaszu, Aniu jak byście skomentowali to, co mówi Marta? Czy macie podobne odczucia na temat tego, co już powstało? Do czego wy, w jakiś sposób się odnosicie, bo jest częścią i punktami odniesienia w waszej pracy? Jak wy obserwujecie ten wpływ streamingu na to, jak zmieniają się seriale, w ogólnym sensie i też w polskim sensie?
Łukasz Dzięcioł: W ogóle to jest bardzo ciekawe, co mówisz Marta, bo rzeczywiście, zwróćcie uwagę, że trochę tak jest, że im więcej jest tego kontentu, tym tak naprawdę trudniej coś znaleźć, bo po prostu jesteśmy zalani ilością tych produkcji. Dlatego ja jeszcze, tak odnosząc się do tego wcześniejszego pytania, ja się po prostu długo nad tym zastanawiałem i próbowałem też wchodzić na różne ścieżki znalezienia jakiegoś, takiego uniwersalnego tematu i znalezienia pomysłu, który będzie najlepszym serialem świata i w pewnym momencie dotarło do mnie, że nie ma takiej recepty. Ja po prostu zawsze wszystko filtruję przez siebie i te moje seriale są trochę takim odzwierciedleniem mnie i oczywiście droga dojścia jest bardzo różna, bo biorąc pod uwagę moje dwie ostatnie produkcje, które są w toku, obie dla Canal+: serial „Klangor”, do którego zdjęcia przerwaliśmy w marcu i teraz, w listopadzie wracamy do tych zdjęć. To jest serial, do którego zostałem zaproszony z Labu w Canal+ i bardzo się cieszę, że wziąłem w tym Labie udział, bo po prostu przyjechałem i w zasadzie zapoznałem się tam z kilkunastoma projektami i tak trochę na doczepkę się tam przyczepiłem, do którejś grupy i mówię: „dobrze, może tam się odezwę w tym momencie i zobaczymy czy coś, może z tego będzie”. W toku tego Labu dotarło do mnie, że to jest absolutnie historia, która mnie po prostu porwała, tylko że ona jest trochę źle skonstruowana, trochę jest jej za dużo i trochę jakby ta grupa, która to pisała, to straciła wiarę, że to kiedykolwiek powstanie, ponieważ przy tym serialu było bardzo dużo konsultantów. Każda osoba z tej trójki ciągnęła ten projekt trochę w inną stronę i właśnie moje pojawienie się [trochę to wypośrodkowało – przyp. red.], bo ja zobaczyłem, że tak jest i po prostu czasami trzeba kogoś z zewnątrz, żeby ktoś powiedział: „dobrze, ale ja mam pomysł jak to po prostu poprawić” i long story short, to się udało i uważam, że powstaje naprawdę wyjątkowy i świetny serial, który jest oparty na bardzo mocnych i też bardzo takich prostych emocjach, które zawsze przemawiają do widza. Z drugiej strony jest „Kruk”, tak naprawdę serial, którego pierwszy sezon wyprodukowaliśmy dla Canal+, teraz pracujemy nad drugim sezonem, który moim zdaniem będzie, przynajmniej z tego, [co wiem – przyp. red.] i co teraz mogę powiedzieć w tajemnicy, jeszcze lepszy, niż ten pierwszy sezon. Droga dojścia tego pierwszego sezonu była taka, że scenarzysta tego serialu przyszedł do nas z pomysłem na film fabularny, tylko że to nie był wtedy na to czas. My nie wiedzieliśmy za bardzo jak sfinansować projekt, który jest takim klasycznym, ciężkim kryminałem, ale zauważyliśmy, że to jest może dobry pomysł, bo tam było dużo wątków, które tak naprawdę były trochę niedociągnięte w scenariuszu i tak potrzebowały rozbudowania i to trzeba było to rozbudować do takiego serialu tak naprawdę 6-odcinkowego. Taka była droga dojścia „Kruka” i ten pomysł się spodobał, tak naprawdę położyliśmy na stole gotowy produkt i ten serial powstał. Oczywiście minęły 3 lata, drugi sezon będzie w tym samym gatunku, ale wydaje mi się, że jeśli chodzi o historię i przede wszystkim o stronę wizualną, to tutaj też [wiele aspektów powstało – przyp. red.] dzięki Ani, ponieważ podjęliśmy kilka bardzo ważnych decyzji, że ten serial się bardzo wyróżni i cieszy mnie to, że tak dwa różne projekty w przyszłym roku mam nadzieję, że widzowie zobaczą. Już kończąc ten mój trochę przydługi wywód, ja po prostu myślę, że im więcej będzie powstawało tych seriali, tym trudniej będzie znaleźć coś oryginalnego. Może muszę jeszcze o tym pomyśleć, ale chyba zgadzam się z Martą, że na końcu, to będziemy oglądać rzeczy, które w prostszy sposób opowiadają tę historię, ale ta historia nadal tam jest, że będziemy troszkę tacy uodpornieni na fajerwerki wizualne i efekty specjalne i na końcu ta historia gdzieś zawsze się obroni.
Zwróćcie uwagę, że seriale, to jest trochę taka wizualna powieść.
Łukasz Dzięcioł
Kaja Klimek: Tutaj po drodze, zanim ciebie Aniu poproszę o głos w tej sprawie, to padł komentarz od pani Joanny: „papki są dostępne na każdej platformie, podaż jest stała i popyt wcale na nie nie spada”, więc nawet z perspektywy bycia widzką seriali, pani Joanna dostrzega to trochę, o czym mówi Marta, prawda? Że niektóre seriale, gdzieś epatują bardziej sobą, niż właściwie nam opowiadają jakieś historie, tylko chcą nas złapać, a później nie dostarczają nam tego, co obiecały na samym początku, więc to jest też kwestia jakości. Do tego tematu jeszcze wrócimy, bo wspominałam wam o takim artykule, który dzisiaj przeczytałam na temat przyszłości seriali i on będzie może ciekawym punktem odniesienia, ale to później. Chciałbym zapytać, Aniu, jak ty patrzysz na to? Czy z twojej perspektywy streaming faktycznie wpływa na jakość? Tak, jak to tutaj trochę mamy poczucie, że to w taką stronę może iść.
Anna Różalska: Znaczy, nie wiem, bo też przecież Amazon to jest platforma, czy Apple TV, czy HBO Go, czy Netflix. Ja mam poczucie, że zawsze będą powstawały projekty jakościowe i zawsze będą powstawały projekty mniej jakościowe. Mam nadzieję, że my będziemy produkowali głównie te pierwsze, natomiast rozumiem, że każda stacja, każda platforma ma swoją widownię i też musi zaspokoić jej oczekiwania. Z drugiej strony im więcej tego będziemy produkować, tym trudniej będzie się wyróżnić, ale jak już się czymś wyróżnimy, to naprawdę będzie jakiś nowatorskie, inne i zaskakujące. Ta konkurencja uważam, że jest bardzo akurat ciekawa, bo to jest taka kreatywna konkurencja, to jest, tak naprawdę bitwa na pomysły i nie tylko na pomysły na serial, ale też na to, kto powinien je realizować. Tak naprawdę to, czy serial okaże się dobry, czy nie, to jest zasługa ogromnej ilości ludzi i tak naprawdę to jest sukces zespołu i złożenie tego zespołu, na który tutaj mają wpływ scenarzyści, a szczególnie showrunnerzy, producent i stacja, to wszystko razem daje ten efekt. Także ja się chyba aż tak nie boję, bo rozumiem, że musi powstawać jedno i drugie, a to jest nasza decyzja, co oglądamy i akurat nasza, będąc w tej branży też, co produkujemy i wydaje mi się, że po prostu powinniśmy [to robić – przyp. red.] zgodnie ze swoim sumieniem i swoimi wyborami.
Kaja Klimek: Jasne, dziękuję bardzo. Marto, po drodze pani Gabriela zadała pytanie: „Chciałabym zapytać, jaki przykładowo serial pani Marta mogłaby wymienić, jako produkcję piękną wizualnie, lecz z fabułą nieco żenującą”, czyli pojawia się pytanie. Nie wiem, czy pani Gabriela może jest fanką takich produkcji i chce mieć oglądanko, czy może chce odhaczyć, że w tym serialu właśnie taki problem nastąpił, o którym mówiłaś wcześniej, więc jeśli jest taki konkretny punkt odniesienia, to prosimy.
Marta Szymanek: Takich seriali jest masa, ja nie będę robiła żadnych spoilerów, bo ja sama jak widzę, że coś nie chwyta, to wyłączam. Natomiast to, co zrobiło na mnie ostatnio duże wrażenie, ale takie właśnie: „co poszło nie tak?”, to jest serial „Wychowane przez wilki”. Napisał go scenarzysta [Aaron Guzikowski – przyp. red.], którego do tej pory niesamowicie podziwiam za „Prisoners”, który moim zdaniem jest bardzo dobrym filmem, [ze świetną – przyp. red.] fabułą. Tu widać budżet ogromny, natomiast kiedy się robi historię o Boże, jak on się nazywają? O Avatarach? Nie wiem, kim oni są.
Kaja Klimek: To były androidy.
Marta Szymanek: Tak, androidy, które z założenia mają skrajnie ubogą i sztuczną mimikę, jakby ja czuję cringe od razu w samym założeniu. Dajemy produkt, w którym bohaterowie zachowują się jak maszyny, więc ja oglądając, zresztą ja to słyszałam z przeróżnych stron, że nawet ludzie, którzy kochają fantasy i tego typu historie ich totalnie kręcą, że to po prostu daje takie poczucie: „na co poszły pieniądze?”, a co można byłoby za mniejszy budżet zrealizować, ale z dobrą historią. Natomiast ja obejrzałam, nie wiem dwa/trzy odcinki i się poddałam, więc nie wiem, może potem dzieją się jakieś spektakularne rzeczy, które by zmieniły moje zdanie, ale na pewno to jestem w stanie wymienić.
Kaja Klimek: Ale też sama mówisz, że ten serial w jakimś sensie cię wyrzucił, a niekoniecznie złapał, czyli coś na takim indywidualnym czy subiektywnym poziomie nie podziałało, a może przewidywanie właśnie tych rzeczy staje się też takim zadaniem: co tu zrobić, żeby jednak utrzymać widza? Zanim przejdę do kolejnych pytań, które cały czas się pojawiają, to może teraz dołożę to, o czym już wspomniałam wcześniej. [Wrócę – przyp. red.] do tego tekstu i my go też wrzucimy na Serio Pro, jako link, żeby każdy, kto nas słucha, mógł go sobie przeczytać. To jest analiza z 15 października na Vanity Fair. Sonia Saraiya¹ napisała: „Has Peak TV Already Peaked?” i ona się przygląda temu, co się dzieje w streamingu i jak streaming wpływa na produkcję serialowe. Podaje takie liczby, które na mnie robią duże wrażenie, że od roku 2009 do teraz w Stanach Zjednoczonych ilość rocznych produkcji serialowych skoczyła o 2,5 raza i to jest naprawdę gigantyczna ilość, której cały czas doświadczamy i że zmienia się to również w takim sensie, co chyba nie do końca jest waszym doświadczeniem, ale też jestem ciekawa, jak wy na to się będziecie zapatrywać, że już się nie mówi o odcinkach pilotażowych, że powstaje pilot, ktoś go realizuje i pokazuje go w stacji, tylko powstają całe pilotażowe sezony seriali i one później trafiają ostatecznie, na przykład na Netflixa. To już jest trochę inny rodzaj, w ogóle myślenia o tym, czym jest serial, że wymierzenie go na jeden sezon to, w ogóle jest abstrakcja, raczej się myśli o tym pierwszym sezonie, jako o czymś, co ma w ogóle sprawdzić, czy widzowie będą chcieli to oglądać, więc też idą za tym gigantyczne budżety. Czy wy, w ogóle widzicie, żeby tak to mogło wyglądać, też w waszej pracy? Czy taki rozwój, nagłe „bum” na polskim rynku serialowym też, w ogóle następuje? Czy już jakby zaczynamy to czuć? Jak wy na to patrzycie ze swojej perspektywy? Może zapytam cię Aniu.
Anna Różalska: Znaczy, ja tutaj mogę powiedzieć z perspektywy tych kilku miesięcy, tak naprawdę nawet nie trzech, spędzonych w stacji, ale do tej pory Canal+ produkował 1 czy 2 seriale rocznie, a ich będzie więcej, więc zdecydowanie jest to też gdzieś odpowiedź na ten trend. Bardzo ważne są w każdej stacji, na każdej platformie produkcje oryginalne. To, na co mi się wydaję, że platformy wpłynęły, to tak naprawdę na większą wolność artystyczną, ponieważ wydaje mi się, że na przykład długość seriali, według mnie powinna zdecydowanie służyć historii. To znaczy, to już nie jest pytanie, czy serial powinien trwać 25 minut, czy 40, czy 50, tylko dla mnie to jest pytanie, co będzie najlepsze do opowiedzenia konkretnej historii i na to pozwala platforma. Kiedyś w systemie ramówkowym, szczególnie w telewizjach publicznych, żyjących z reklam, to wiadomo, że w ramach tej commercial hour musiało być ileś minut na reklamy, więc wydaje mi się, że ta wolność twórcza jest większa.
Kaja Klimek: Łukaszu?
Łukasz Dzięcioł: Tak, ja też to widzę w ten sposób, że takie podporządkowanie się historii, to jest absolutna domena tutaj w 90% produkcji serialowych i moim zdaniem to jest dobre. W ogóle ja jakiś czas temu zrobiłem sobie takie ćwiczenie, bo tak po latach pracy i produkowania też filmów fabularnych, często koprodukcji bardzo arthouseowych, ponieważ to też bardzo lubię i lubiłem i jakoś ta praca dawała mi spełnienie i po latach produkowania tych arthouseowych filmów fabularnych, zacząłem poszukiwać też takich arthouseowych seriali. Okazuje się, że takich seriali jest bardzo niewiele, że jeżeli już taki serial powstaje, to albo to jest, tak naprawdę dla większości widzów, którzy są rzeczywiście przywiązani do takiego, klasycznego modelu opowiadania historii i one są nie do oglądania. Ja na przykład to lubię bardzo, jest taki serial chyba Amazonu, który się nazywa: „Too Old to Die Young”, zrobił go Nicolas Winding Refn i ten serial jest strasznie, jakby trudny w odbiorze, ale ma w sobie po prostu coś, tak hipnotyzującego, ponieważ tam niektóre ujęcia trwają po 5-6 minut i sama historia jest w zasadzie tylko takim szkicem tak naprawdę i wielu rzeczy trzeba się domyślać i jest to niezwykle silnie formalna propozycja. Jest to też taka propozycja, która jest opowiadana w bardzo wolnym tempie, przypominająca momentami filmy Tarkowskiego, ale jest w tym coś bardzo ciekawego i tak w zasadzie, poza tym serialem, poza jeszcze brytyjską „Utopią”, to mało jest takich seriali, mało jest takich, odważnych głosów. Może w pewnym momencie stworzy się taki sektor i takie seriale dojdą do głosu, ale jednak… (nie wiem, czy dobrze odpowiadam na to pytanie, bo Kaju mam wrażenie, że zadałaś je już kilka minut temu, a mam wrażenie, że już tutaj zbaczam) domeną będą zawsze klasycznie opowiadane historie i w ten sposób musimy myśleć.
Zwróćcie uwagę, że seriale, to jest trochę taka wizualna powieść, że tak jak te filmy fabularne zwykle zamykają się w dwóch godzinach i to jest też inny rodzaj opowiadania i inny rodzaj obrazowania, tutaj mamy do czynienia z wielowątkową powieścią, to jest, też uważam, ogromne pole do popisu dla scenarzysty z możliwością subplotów, z możliwością rozwijania tych wątków postaci pobocznych, wreszcie z możliwością robienia spin off-ów, robienia kolejnych sezonów. Ja się w tym bardzo dobrze czuję i na koniec powiem jeszcze jedną rzecz, że bardzo mnie na przykład ucieszyła reakcja na teaser drugiego sezonu „Kruka”, ponieważ pierwszy sezon był takim pomysłem zamkniętym, wiadomo, że jak się robi pierwszy sezon, to tak naprawdę od tego, jak pójdzie ten sezon, zależy, czy będzie kontynuacja, czy nie. Oczywiście my od razu mieliśmy pomysł na to, jak to można ciągnąć dalej, ale czekaliśmy na decyzję stacji i dwa/trzy tygodnie temu wypuściliśmy pierwszy teaser drugiego sezonu „Kruka”, w którym wykorzystaliśmy postać Szeptuchy i ten teaser spotkał się ze 100% pozytywną reakcją widza, który czeka na ten drugi sezon. To mnie bardzo cieszy, że jednak moim zdaniem seriale rządzą się kontynuacjami, że poczynając od „The Wire”, czy „The Sopranos”, przez „Breaking Bad”, to zawsze jest tak, że po prostu najlepsze seriale wszechczasów, to są seriale wielosezonowe.
Kaja Klimek: Marto, ja mam to samo pytanie do ciebie, ale tutaj pomaga mi pan Antek, bo ty wspomniałaś wcześniej, jeśli dobrze zrozumiałam, że trochę już serial, jak i sposób opowiadania historii w tym momencie schodzi na boczny plan, na rzecz fabuły i zamkniętych historii. To jest, teraz moje pytanie, a zaraz wrócę do pytania Pana Antka, czy to też wynika z tego właśnie, o czym mówiłaś wcześniej? Że już ten sposób opowiadania i to, że to tyle ma wyznaczników w siebie wpisanych, sprawia, że ty masz, jakby poczucie zmęczenia? Pan Antek dodaje do tego: „czy planuje pani pracę nad scenariuszem pełnometrażowego, autorskiego filmu fabularnego? Jaka tematyka w tej kwestii panią interesuje?”, więc te dwie rzeczy się ze sobą kleją w tym jednym pytaniu.
Marta Szymanek: Dobra, po kolei. Za każdym razem jak dochodziłam, poprawiając, zmieniając i szlifując odcinki do końca drugiego odcinka i miałam w głowie to, że właśnie napisałam 120 stron i to jest drugi odcinek, czyli ⅓ serialu i to byłby normalnie film już. Miałam [wtedy – przyp. red.] takie poczucie, że ta wielowątkowość, która z jednej strony jest wielką szansą na rozwój, na to, żeby fajnie prowadzić wątki i tak dalej, natomiast serial powodował, zwłaszcza jak się go pisze samemu, że ma się tych przynajmniej kilkanaście postaci w głowie, ich wątków i nie można niczego i nikogo zaniedbać, bo one wszystkie muszą pracować na temat, na istotne punkty zwrotne. To jest naprawdę, wbrew pozorom bardzo dużo matematyki i logiki prowadzonej w głowie i po prostu była we mnie ogromna pokusa tego, jak też to doświadczenie z serialu, które przynajmniej w moim doświadczeniu było oparte na bardzo klasycznej konstrukcji, takiej, jak opierane są filmy pełnometrażowe, żeby wykorzystać to w tym (w cudzysłowie) krótszym metrażu, czyli w filmie. Jednocześnie dać się zweryfikować, czy naprawdę mam ten temat, czy naprawdę wiem, co chcę powiedzieć, bo dla mnie film to coś, czego się nie rozmydli właśnie kolejnym wątkiem, trzeba w nim bardzo być, trzeba być bardzo w motywacjach bohaterów, bardzo w scenach i trzeba wiedzieć, do czego się dąży.
To jest na pewno dla mnie po prostu nowe wyzwanie i poczucie, że to będzie troszkę inny typ współpracy, bo w serialach, jednak te ekipy i wybór reżysera jest trochę bardziej narzucony przez stację, niż wynika z tego, że się partnersko sparujesz z jakimś reżyserem, który masz poczucie, że też to czuje, też chciałby to opowiedzieć i tak dalej, to na pewno był impuls, który mnie popychał do tego, żeby mieć większą kontrolę nad tym, z kim chcę pracować i w jaki sposób. Kolejna jeszcze rzecz, to taka, że tak jak zaczęłam pisać przez przypadek tak absolutnie. Ja siebie nigdy nie określiłam, że chcę być scenarzystką, nie wiadomo, jak długo i mnie totalnie kręci to, żeby realizować rzeczy, które wymyślam i tego się teraz będę uczyła przez najbliższy czas i to jest coś, co mnie strasznie cieszy i przede wszystkim daje jakąś świeżość.
Kaja Klimek: Czyli jednak bycie autorką, w takim dwojakim sensie i w starożytnej, filmoznawczej teorii autora, to jest coś, co tutaj by było dla ciebie interesujące, żeby jednak mieć pełną kontrolę nad tym, jak twoja historia wybiega, tak?
Marta Szymanek: Znaczy, wiesz co? Wszyscy zawsze wracają do kontroli. Może przynajmniej dla niektórych to chodzi o kontrolę. Dla mnie jest to przede wszystkim miks dwóch rzeczy, w których czuję się dobrze i miałam możliwość tego przetestować w czasie tych produkcji dla HBO. Ja się bardzo dobrze czuję w kontakcie z aktorami, bardzo lubię operować emocjami, tylko że widziałam, że po prostu „didaskalia”, jak to reżyserzy czasami mówią, są ostatnią rzeczą, którą się czyta na planie. Natomiast ja mam poczucie, że chciałabym pracować z aktorem, chciałabym widzieć, jak te sceny z głowy przechodzą na ekran. Jeszcze zależy jak, kto pisze, mnie bardzo script doktorzy z HBO uczyli i był bardzo duży nacisk na to, żeby pisać kadrami, żeby pisać konkretnymi ujęciami już, na co potem nasi polscy reżyserzy czasami reagują alergicznie, bo to przecież oznacza, że ktoś im zabrał robotę. Natomiast takie są na pewno standardy bardziej na zachodzie i mi to, z kolei dało duże poczucie, że będę wiedziała jak to robić dalej.
Kaja Klimek: Bardzo dziękuję. Marta opowiada o tych swoich doświadczeniach, właściwie z przejściem ze świata z seriali do świata filmu, jakby powolnym procesem, za który oczywiście gigantycznie trzymam kciuki. Chciałabym cię Aniu zapytać [jak to wygląda – przyp. red.] z twojej perspektywy, bo ty jednak przychodzisz bardziej ze świata filmu teraz do świata telewizji, nazwijmy to tak z braku tego lepszego pojęcia, bo to się dalej nazywa telewizją, a to jednak jest trochę co innego, niż taka telewizja klasycznie rozumiana. Jak twoje doświadczenia tutaj się zderzają z tymi dwoma trochę innymi sposobami pracy, również z twórcami, bo o tym mówiłaś wcześniej, że to są scenarzyści, to są reżyserzy i bardzo jestem ciekawa, jak po tych kilku miesiącach też czujesz, że to jest trochę inny sport, ale czy dalej ta sama dyscyplina? Nie wiem, tak po tym fitnessie, [o którym – przyp. red.] rozmawialiśmy wcześniej [przed nagraniem – przyp. red.], więc gdzieś mi tamta metafora została w głowie.
Anna Różalska: Znaczy, ja mam poczucie, że tak naprawdę wcześniejsze moje doświadczenia dały mi przygotowanie do tej roli, którą pełnię teraz i dzięki prowadzeniu agencji, wydaje mi się, że bardzo dobrze poznałam twórców: jak oni funkcjonują, jak myślą, co jest dla nich ważne. Dla mnie bardzo ważni są właśnie autorzy, bardzo w nich wierzę i tak naprawdę nie mam poczucia wielkiej różnicy. Ja od samego początku chcę już pracować i z producentem i ze scenarzystami i z reżyserami, żeby ta wizja powstawała razem, a nie, żeby ona była potem przedstawiana reżyserowi i żeby się go pytać, czy on ją zrealizuje, czy nie, tylko raczej, żeby razem z nim mogli ją scenarzyści budować. Wcześniej też miałam szczęście pracować z bardzo silnymi reżyserami, także wydaje mi się, że wszystkie moje doświadczenia filmowe dają mi taką odwagę w podejmowaniu decyzji, która wydaje mi się kluczowa. Nawet dziś rano czytałam biografię prezesa Disneya², który właśnie o tym mówi, że żeby pracować w biznesie kreatywnym, to trzeba być odważnym. Co innego nam pozostaje? Ktoś musi te decyzje podejmować i mam nadzieję, że będę miała tu wsparcie stacji w podejmowaniu tych decyzji.
Kaja Klimek: Brzmi to tak, że tylko chciałabym tu takie pompony wyciągnąć i powiedzieć: „Go Ania! Go!” To wszystko się może przysłużyć właśnie autorom i autorkom, reżyserom i reżyserkom.
Łukaszu, do ciebie mam również pytanie, o te różne światy, które się ze sobą spotykają, ale to znowu pan Antek mi pomaga. Pan Antek jest tutaj bardzo aktywnym pytającym, bo dodaje do tego pytania o łączenie filmu i serialu pytanie o filmoznawstwo, więc przypuszczam, że to jest człowiek związany, również z tą dyscypliną naukową. „Czy wykształcenie filmoznawcze przydaje się w pracy producenta? Czy wykorzystuje je pan, wybierając kolejne projekty?” to jest bardzo ciekawe, też jestem zainteresowana, jako samozwańcza filmoznawczyni, która nigdy takich studiów nie skończyła, tym bardziej chciałabym usłyszeć, jak to jest i do czego to się przydaje w twojej pracy.
(…) natomiast serial powodował, zwłaszcza jak się go pisze samemu, że ma się tych przynajmniej kilkanaście postaci w głowie, ich wątków i nie można niczego i nikogo zaniedbać, bo one wszystkie muszą pracować na temat, na istotne punkty zwrotne.
Marta Szymanek
Łukasz Dzięcioł: Tak, skończyłem studia filmoznawcze i powiem szczerze, miałem taki dylemat, idąc na studia, bo rodzice mnie pchali trochę na prawo, a ja jednak miałem po prostu taki jednak bardzo mocny imperatyw, że filmoznawstwo, a potem szkoła filmowa, o którą się zresztą też otarłem, bo w pewnym momencie studiowałem fotografię w tej Szkole Filmowej. Na pewno tak, bo ja uważam, że Filmoznawstwo to są w ogóle takie, trochę dziwne studia, bo tak naprawdę to, ile z tych studiów wyciągniesz, zależy tylko i wyłącznie od ciebie. Ja te studia kończyłem 20 lat temu, więc to jest też kawał czasu, to były może trochę inne studia w latach 90., ale ja na pewno wyciągnąłem z tych studiów bardzo dużo, dlatego że ja po prostu łączyłem ten świat, który mnie otaczał na tych studiach z tym, co ja robiłem w danym momencie, a też już wtedy to był taki czas, kiedy zaczynałem pracować bardzo dużo. Pracowałem też na planach filmowych, głównie reklam i to był taki bardzo ciekawy, złoty okres polskiej reklamy i przez tę reklamę najłatwiej mi było wejść w ten świat, bo to wszystko się przenikało. Na pewno tak, bo ja po prostu bardzo dużo rzeczy obejrzałem i bardzo dużo rzeczy przeczytałem. Wydaje mi się, że jakaś taka lekkość w operowaniu teraz tymi tytułami i też takimi referencjami i może takim rozczytywaniem tych kodów, które są gdzieś tam wpisane w scenariusze, które dostajesz. Łatwo mi tak sobie to wszystko ułożyć teraz i to jest o tyle prostsze.
Kaja Klimek: To się bardzo zrymowało z tym, o czym wczoraj mówiła Agnieszka Smoczyńska, bo mówiła, że teraz kiedy myśli o nowych projektach, to głównie referencje są takie, że to nie są filmy już, tylko to są właśnie seriale, bo wszyscy oglądamy ich bardzo dużo i cały czas jesteśmy na bieżąco z tym, co się dzieje w tej branży i że raczej się podaje tytuły seriali, niż tytuły filmów, jako takie punkty odniesienia, bo mówiłeś tutaj o referencjach i o tym, jak się buduje.
Łukasz Dzięcioł: Tak, ale to jest bardzo ciekawe, bo wydaje mi się, że ja będąc na studiach i po studiach, że oglądałem dużo więcej, niż oglądam teraz. Chociaż teraz tak naprawdę oglądam cały czas, to jest bardzo ciekawe, bo ja oglądam dziennie kilka godzin materiału, tylko to jest tak, że ja jestem na planie, jak mam zdjęcia i oglądam po prostu to, co jest nagrywane, więc nie traktuję tego, jak oglądanie kontentu czy oglądanie tych seriali. Miałem taki moment, kiedy zaczęła się pandemia, kiedy pomyślałem sobie: „okej, to trzeba teraz wykorzystać ten okres i po prostu ja teraz nadrobię te wszystkie zaległości”, ale bardzo szybko się okazało, że ja nie jestem w stanie obejrzeć za dużo, że tak naprawdę chętniej sięgam po książkę, chętniej sięgam po telefon, żeby z kimś pogadać. Dlatego tak jak mówię, to jest troszkę taka ciekawa sytuacja, że tak naprawdę robi się coraz więcej i moim zdaniem, to jest też coś, o czym ja wspomniałem i o czym zaczęliśmy rozmawiać krótko przed tym spotkaniem, że my stoimy teraz w obliczu jakichś takich fundamentalnych zmian, jeśli chodzi o naszą branżę. Też musimy sobie zdawać z tego sprawę, że ten porządek, który będzie miał miejsce za rok, dwa lata, trzy, czy on się jakoś ułoży z naszym udziałem czy bez naszego udziału, to on się jakoś ułoży, ale to nie będzie to samo, co było powiedzmy dwa, trzy, cztery lata temu. Ja podchodzę do tego tak, że nie mamy wpływu na to, że mamy taką sytuację na świecie, jaką mamy i myślę sobie po prostu, że jakoś to będzie zawsze, ale to muszę być takiej myśli i tak wszystkich też przekonuje do tego, że tak trzeba myśleć, że kiedyś ta pandemia wygaśnie i po prostu trzeba cały czas robić to, co robimy i robić to jak najlepiej i będzie dobrze.
Kaja Klimek: Tak, jednak bycie producentem to też wzniecanie entuzjazmu całej ekipy, która może trochę tam w różnych momentach podupadać na duchu i to się trochę rymuje z pytaniem, które już dosyć dawno padło, ale czekałam na dobry moment, żeby je zadać. Pan Tomasz pyta, jak właściwie w takim praktycznym wydaniu, to jest pytanie o wpływ pandemii na waszą pracę, bo on tutaj pyta: „co się dzieje z projektami, które mogą być trudne do zrealizowania z powodu ograniczeń na planie, ze względu, chociażby na reżim sanitarny i jak pandemia wpływa na decyzję producentów?”, ja tutaj dodam to, że ona prawdopodobnie też wpływa na to, co my będziemy za jakiś czas oglądać, jaki rodzaj historii będzie wpływał na nasze emocje i na naszą wyobraźnię, bo to wpływa też na to, co się teraz realizuje. Więc czy wy, jakby w takim praktycznym sensie w swojej pracy czujecie to, że zmienia się właściwie sposób pracy, już w samej realizacji pomysłów? Jak to działa?
Łukasz Dzięcioł: Totalnie!
Kaja Klimek: Łukasz może, bo ty jesteś, jakby chyba najbardziej tutaj na fali.
Łukasz Dzięcioł: Nie chcę może zaczynać, ale mam tu rzeczywiście parę rzeczy do powiedzenia, bo zmienia się, przede wszystkim, w ogóle to, jak my pracujemy na planie teraz i to jest, nie ukrywam trudne. Skoro już zacząłem, to pociągnę ten temat. My mieliśmy takie pomysły, żeby może przynajmniej w przypadku projektów, które zostały wstrzymane, przepisać jakoś [niektóre – przyp. red] sceny, na przykład z większą ilością statystów, ale potem doszliśmy do wniosku, że jednak spróbujemy i dołożymy wszelkich starań, żeby to zrealizować tak, jak to zostało napisane. To by nam po prostu w moim przekonaniu trochę zniszczyło integralność projektu, także to jest sytuacja dosyć skomplikowana i dosyć trudna. Reżim sanitarny tak naprawdę na planie to jest bardzo wysoko zawieszona poprzeczka, bo wszystko zaczyna się od tego, że każdy, kto przychodzi na plan, ma mierzoną temperaturę, oczywiście nosimy wszędzie maseczki, wyjątkiem są aktorzy, bo to jest podobna sytuacja jak w teatrach, że my traktujemy plan filmowy jako taki trochę zakład pracy i aktorzy tych maseczek nie noszą, ale oczywiście zakładają je pomiędzy ujęciami. W przypadku reżysera to jest dosyć skomplikowane, bo też moim zdaniem jest bardzo ważny kontakt, nie tylko wzrokowy, ale taki kontakt dwójki ludzi, którzy rozmawiają, na przykład o scenie. Pracuję teraz z Maćkiem Pieprzycą, który maseczki nie nosi, tylko nasi przyłbicę, dlatego że wtedy po prostu widać jego twarz po prostu i dla niego to jest bardzo ważne, żeby było widać, jak on po prostu opisuje te sceny i to jest też bardzo ważne dla aktorów. Oczywiście ten reżim też dotyczy obiektów, jeżeli robimy zdjęcia w takich lokacjach, jak na przykład domy prywatne, to staramy się potem ozonować te pomieszczenia. Nie wprowadziliśmy czegoś, co wprowadziły inne kinematografie, na przykład Stany Zjednoczone czy Islandia, my nie mamy takiej strefowości planu, ale to jest taka trochę niepisana zasada, że zaplecze takie techniczne, które zajmuje się na przykład campem czy agregatami, że te osoby nie mają wstępu na plan i staramy się tak nie mieszać [tych ludzi – przyp. red.]. Podejście do kwestii cateringu jest też bardzo restrykcyjne, to znaczy zwykle na planie wyżywienie…
Kaja Klimek: Podnoszę łapkę, tak to dotyczy właściwie każdej sfery, trochę ci wchodzę w słowo, też dlatego, że wkrótce nasz czas będzie zmierzał do końca, a jeszcze tutaj się pojawiło kilka pytań, które się wydają na tyle mocne, że takim gestem prowadzącej, odbieram ci [głos – przyp. red.].
Łukasz Dzięcioł: Bardzo dobrze, bo tutaj nie chciałem przynudzać.
Kaja Klimek: Nie, to bynajmniej nie dlatego, tylko są jeszcze inne wątki, wiesz. Nie ma nudy, w żaden sposób, tylko po prostu czas nam się kurczy, a chciałabym jeszcze Anię zapytać, bo tutaj padło takie pytanie, które wydaje mi się, że do ciebie może być ciekawie skierowane. Mówiłaś o platformie, o tym, że Canal+ też w taki sposób się będzie komunikował treściami z nami, za pomocą streamingu i już się to dzieje, ale tutaj pani Karolina pyta o platformę Quibi³, na której są te super krótkie produkcje. Mówiłaś też, że waszym zadaniem jest kreowanie pewnych trendów i wychodzenie naprzeciwko tych potrzeb, których my jeszcze właściwie nie mamy, albo jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, że one są naszymi potrzebami. Co ty myślisz o takich super krótkich formatach, tych dziesięciominutówkach, które też mają postać właściwie serialową? Jak to z twojej perspektywy wygląda? Czy widzisz, że to w ogóle ma jakiś potencjał rozwojowy?
Oscar za Best Picture dla „Parasite” był jakimś takim symbolicznym momentem, który po prostu pokazał, że najważniejsza jest historia, a nie język, w którym jest opowiadana i to jest fantastyczne
Anna Różalska
Anna Różalska: Absolutnie, Canal+ ma swoją krótką serię „Pisarze. Serial na krótko” i tutaj format jest autorstwa Mikołaja Lizuta i jest teraz w konkursie Canneseries, także zdecydowanie wierzę w te formaty. Też będziemy pracować nad kolejnymi, podobnymi [projektami – przyp. red], ja uważam, że są historie, które nie wymagają godziny, czy nawet 40 minut, natomiast można bardzo ciekawe historie opowiedzieć w te kilka minut. Tutaj oczywiście kluczem są aktorzy i to, co się między nimi zadzieje, oczywiście potrzebny jest świetny reżyser, który to wyreżyseruje i to stworzy, także absolutnie szukamy i rozmawiamy [o takich rozwiązaniach – przyp. red]. Ta platforma Quibi, zobaczymy oczywiście, jak się będzie rozwijać, natomiast pokazuje trend. Oglądamy coraz więcej treści na komórkach, czy na laptopach, czytamy coraz mniej tak naprawdę i trudniej jest złapać naszą uwagę na dłużej, więc te krótkie formaty są odpowiedzią też na pewne zachowania konsumenckie.
Kaja Klimek: To Marto, zapytam jeszcze ciebie. Jak ty w ogóle widzisz możliwość, bo mówiłaś, że co prawda serial na lewo, a ty w stronę fabuły, ale jak w ogóle takie super krótkie historie? Czy ty czujesz, że taki format odcinków w postaci serialu to jest raczej, nie wiem ograniczenie? Czy możliwość rozwijania się kreatywnie właśnie w takich strukturach? Jak ty na to patrzysz?
Marta Szymanek: Pewnie, że jest to wyzwanie. Dla mnie dużym wyzwaniem, teraz, jakiś czas temu byłam na etapie wymyślania, jak dla mnie to, w ogóle astronomicznie krótkiego metrażu, czyli 30 minut, które chcę zrealizować i to już było dla mnie wyzwanie, jak 30 minut, czyli 30 stron, tak plus minus w serialu, to co to jest? To jest dopiero intro, nie ekspozycja, a tutaj już ma się historia zamknąć, więc jeżeli ktoś ma smykałkę do krótkich form i czuje, że w ten sposób chciałby coś opowiedzieć, ma jakiś patent to [dobrze – przyp. red.], ale ja osobiście w krótkich serialach to nie bardzo, bo za bardzo lubię wnikać w głębię bohaterów, ale wiem, że są osoby, które właśnie w czymś takim czują się najlepiej. Na pewno jest podaż, bo ludzie lubią oglądać i widać, że oglądamy kompulsywnie coraz więcej, więc na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to produkować.
Kaja Klimek: Łukasz ty byś oglądał takie rzeczy? Bo jak ty powiedziałeś o tym „Too Old to Die Young”, to jest kompletne zaprzeczenie takiej szybkiej piłki, więc jestem ciekawa, jak z twojej perspektywy to wygląda.
Łukasz Dzięcioł: Tu cię zaskoczę, bo tak, to jest kompletne zaprzeczenie, natomiast ja uważam, że jest bardzo ciekawy serial, który się nazywa (nie wiem, czy słyszałyście o nim) „Status związku”, po angielsku „State of the Union”, to jest świetny serial. To są 10-minutowe odcinki, które opowiadają, akurat tam występuje dwójka aktorów i to jest para, która przychodzi jakiś tam kryzys małżeński i to jest 10 minut w barze, gdzie oni się spotykają przed wejściem na terapię i to jest po prostu rozmowa pomiędzy nimi i naprawdę to jest świetne, świetnie to się ogląda. Ja też myślę, że tak naprawdę, moim zdaniem to jest tak, że do każdej długości trzeba dopasować ten temat, ktoś wpadł na genialny pomysł. Świetnie się ogląda ten „Status związku” i to jest lekkie i przyjemne i odcinek trwa 10 minut.
Kaja Klimek: To jest świetny w ogóle serial, to taki zasłużony filmowiec brytyjski za tym stoi, żeby właśnie próbować swoich sił w trochę innej formie, więc to też jest dla filmowców bardzo ciekawe wyzwanie, żeby sobie narzucić tego rodzaju ograniczenia, jak te które Marta teraz sobie narzuca: wyrób się tutaj w 30 minut z historią, którą chcesz opowiedzieć i serial, w ogóle też taki potencjał ma. Słuchajcie, powoli będziemy zmierzać do końca.
Pojawiło się jeszcze kilka pytań, ale one poruszają już wątki, które się tutaj pojawiły w naszej rozmowie. Mam komentarz od pana Wenancjusza, dziękujemy panu Wenancjuszu, bo pan Wenancjusz napisał, że nas wszystkich bardzo serdecznie pozdrawia i że świetnie się nas ogląda, więc słuchajcie, są ludzie, którzy oglądają tutaj to nasze spotkanie i są z nami. Ja te ostatnie kilka minut chciałabym poświęcić na po prostu pogadanie o serialach, które lubicie. Z moich badań terenowych w ostatnich miesiącach wynika, że jakby wszyscy wszystko oglądamy i coś nam się podoba, na coś czekamy, coś na nas zrobiło wrażenie. Oczywiście, nie mówiąc, że: „o, takich historii szukam!”, bo zaraz was zaleją po prostu kolejne „Sukcesje” albo kolejne „Wiedźminy”. Chciałabym zapytać, co na was jako na widzkach i na widzu robi wrażenie i co po prostu czujecie, że ma taki duży potencjał, żeby też ludzie, którzy nas słuchają, mogli sobie potem, poza tymi serialami, które się tutaj przewinęły, odpalić. Więc Aniu, zacznę od ciebie. Co tam oglądasz ciekawego? Czy w ogóle ci zostaje czasu, poza tym, jak oglądasz te materiały różne?
Anna Różalska: Ja oczywiście staram się oglądać jak najwięcej i taki moment jest, jeżeli ja naprawdę jestem w stanie nie spać czy wcześniej wstać, żeby oglądać dalej, to znaczy, że naprawdę mnie wciągnął, a nie oglądam, dlatego, żeby po prostu znać jako kolejną referencję, ponieważ usłyszałam ją na spotkaniu, więc oczywiście staram się być na bieżąco, ale nie wszystkie seriale oglądam w całości. Ja jestem wielką fanką „Wielkich kłamstewek”, jestem wielką fanką „Little Fires Everywhere”, też właśnie ostatnio produkowaną przez Reese Witherspoon, czy „The Morning Show” na Apple TV. Teraz oglądam „Borgen”, bardzo lubię izraelskie produkcje, wydaje mi się, że po prostu staram się oglądać maksymalnie dużo. Jest to bardzo miła część tej pracy, bo po prostu możemy mieć wymówkę, że musimy oglądać, więc to jest bardzo miłe oczywiście.
Kaja Klimek: To też jest ciekawe, że mówisz tutaj o serialach, które są realizowane w różnych krajach, że jednak ta dominacja amerykańskiego serialu niekoniecznie jest czymś po stronie odbiorców, widzek, co na nas najbardziej robi wrażenie, że szukamy też w innych krajach.
Anna Różalska: Według mnie ostatnie lata pokazały, że już ta dominacja rynku amerykańskiego się zmieniła. Wydaje mi się, że też w filmie, jakby Oscar za Best Picture dla „Parasite” był jakimś takim symbolicznym momentem, który po prostu pokazał, że najważniejsza jest historia, a nie język, w którym jest opowiadana i to jest fantastyczne też. Wydaje mi się, że jeżeli są aktorzy, których my mniej znamy, to może nawet łatwiej jest nam wejść w tę historię. Czasy się zmieniły, te historie, my jesteśmy bardziej międzynarodowi i świat się gdzieś kurczy, są różne problemy. Wydaje mi się, że to jest bardzo ciekawe, że mamy dostęp do po prostu produkcji z całego świata, bo one zawsze były, tylko my po prostu nie mieliśmy do nich dostępu, a przynajmniej tak łatwego.
Kaja Klimek: Marto powiedz, co ty ostatnio oglądasz? Też jestem bardzo ciekawa, bo pracujesz nad swoim projektem, więc pewnie też szukasz różnych rzeczy, które mogą być punktem odniesienia. To się dowiemy zaraz, co by to było.
Marta Szymanek: Które są filmami, nie serialami. Ale z seriali duże wrażenie, może przez to, że jestem przesycona już fikcją, ale bardzo dużo na mnie wrażenie zrobił serial HBO „Nasi chłopcy”, który jest oparty na faktach, więc zupełnie inaczej się ogląda tego typu historie, przynajmniej dla mnie, kiedy wiem, że to nie wyszło tylko z kogoś głowy, tylko naprawdę się taka historia zadziała. Wiesz, bo kiedyś już rozmawiałyśmy: „Wielka”, jest czymś, z kolei co wzbudza mój podziw i uznanie, jeżeli chodzi o wartkość dialogów i barwność tego świata, to na pewno. Ja pozostanę zawsze wierna „Długiej nocy” HBO, „In Treatment”, jeszcze „Euforia” na pewno, jako sposób opowiadania [historii – przyp. red.], myślę, że to są te seriale. „Wielkie kłamstewka” też, zwłaszcza że będąc mamą, widzę, jak to nie musi się dziać za oceanem, tylko rzeczywistość konkurujących mamuś jest też chlebem powszednim wielu Polek, więc oglądałam to, jako coś żywego, dotykającego też mnie osobiście i chyba tyle.
Kaja Klimek: I tak myślę, że ta lista jest bardzo pokaźna. Czy ty byś Łukaszu jeszcze do tych, o których mówiłeś wcześniej, coś dorzucił? Bo ten Refn tutaj wybrzmiał jak dzwon. O widzę, tutaj zaciera ręce! Tutaj została nam teoretycznie minuta do końca panelu, więc się nie rozpędzaj!
Łukasz Dzięcioł: Ja powiem szczerze, że paradoksalnie trochę mniej teraz oglądam, ale oczywiście tutaj dziewczyny wyciągnęły mocne tytuły. „Wielkie kłamstewka”, „Długa noc”, fantastyczny serial, ja w ogóle lubię takie formy, oczywiście to jest serial napisany na jeden sezon, nie wiem, jak można by dalej to kontynuować, bardzo mi się ten serial podobał. Ja oczywiście wspomnę tutaj tę nieśmiertelną „Sukcesję”, bo to jest dla mnie po prostu Mistrzostwa Świata.
Kaja Klimek: Wspaniała sprawa.
Łukasz Dzięcioł: Tak, ale ja też, z racji tego mojego filmoznawczego zacięcia staram się, przynajmniej zaczynać oglądać różne rzeczy. Ostatnio bardzo mi się podobał taki serial francuski „Call My Agent!”, jest absolutnie świetny i fantastyczny. Powiem szczerze, że też, może tutaj was zaskoczę, ale jeszcze jestem tym pokoleniem wychowanym na tym kinie lat 80., to pierwszy sezon „Stranger Things” też jest świetny, jest naprawdę kapitalny sezon. Ostatnio, zupełnie przypadkiem zacząłem oglądać taki serial, który w ogóle powstał jako YouTube Originals, ale teraz jest na Netflixie, czyli „Cobra Kai”, to jest w ogóle cała ta mitologia karateki w filmach, w którym ja się wychowałem, tak naprawdę. Zastanawiałem się nad gatunkiem tego, to tak naprawdę to jest bardziej takie karate soap, niż dramat, to jest coś w tym takiego, bardzo ciepłego i wracają do mnie te wspomnienia z dzieciństwa i z filmów, które oglądałem, także jest to dla mnie bardzo ciekawe. Wiele jest tych seriali i myślę, że nie chcę tutaj już przedłużać.
Kaja Klimek: Lepszego podsumowania, niż: „wiele jest tych seriali” chyba nie znajdziemy, bo jest ich faktycznie wiele, ale całe szczęście będzie jeszcze więcej, w tym te projekty, w które wy teraz na różnych etapach produkcji [przygotowujecie – przyp. red.], developmentu, dostarczania już prawie 6 listopada, bo nie ukrywam, że jest to jedna z najbardziej oczekiwanych dat w kalendarzu jesiennym, czyli premiera serialu „Król”, więc bardzo serdecznie wam dziękuję za to spotkanie. Ania jeszcze coś?
Anna Różalska: Chciałam jeszcze skorzystać z okazji i serdecznie zaprosić wszystkich profesjonalistów, którzy mają pomysły na seriale, do aplikowania na nasz Series Lab, które ogłosimy oficjalnie w poniedziałek, więc tutaj taka mała prapremiera, korzystając z okazji.
Kaja Klimek: Tak, to jest idealna rzecz dla tych wszystkich, którzy tutaj pytali, bo nasze pierwsze pytanie brzmiało: „Jak sprzedać swój projekt, gdzie z nim iść i co zrobić”, bardzo takie pytanie: „Dzień dobry, witam, chcę pisać seriale i je tworzyć”, więc to już wiemy, że w poniedziałek rusza nabór. Bardzo ci dziękujemy za to, że nam tutaj zdradziłaś, że w piątek, po południu, że będzie taka możliwość, także wszystkich młodych i nie tylko młodych profesjonalistów, którzy pracują nad serialami, zachęcamy do tego, żeby się zgłosić.
Anna Różalska: Jeszcze tylko powiem, że właśnie „Klangor”, który teraz produkujemy, Łukasz produkuje dla Canal+, to jest właśnie projekt, który powstał na Series Lab, także to się dzieje, to nie jest tylko teoria.
Kaja Klimek: To nie jest tylko teoria, również świetny punkt w tej dyskusji. Bardzo wam dziękuję, trzymam kciuki za wszystkie wasze projekty. Marto, czekam na tę trzydziechę, to będzie po prostu niesamowita rzecz zobaczyć, jak ona powstanie, co to będzie. Także wiemy, na co czekać, wiemy, że pracujecie i że ten nasz rynek serialowy będzie się dzięki wam dalej rozwijał. Dziękuję też wszystkim za wspaniałe pytania, bo to jest jednak przewaga tych paneli w internecie, nad panelami, jak się siedzi na krzesełkach, bo ja tutaj po prostu cały czas ogień! Aż furczały pytania i mogłabym nie mieć żadnych i tutaj konstruować panel w oparciu o współpracę z uczestnikami i uczestniczkami, tym bardziej dziękuję za taką możliwość i wsparcie. I cóż, życzę wam, przede wszystkim dużo zdrowia, żeby seriale były jak najlepsze, również te, które oglądacie i do zobaczenia w następnym odcinku!
red. Maria Koszewska
Materiał zrealizowany w październiku 2020 przez Fundację FKA.
PRZYPISY:
1. Krytyczka telewizyjna magazynu Vanity Fair.
2. Robert Iger, Przejażdżka życia. Czego nauczyłem się jako CEO The Walt Disney Company.
3. Quibi była krótkotrwałą amerykańską platformą do przesyłania strumieniowego krótkich form, która generowała treści do oglądania na urządzeniach mobilnych.