Kobiety, kino, krytyka – Agnieszka Holland


Co można dzisiaj sądzić o sytuacji kobiet w branży filmowej?

O widać, co można sądzić o sytuacji kobiet w branży filmowej, bo te dwie młode osoby [widoczne poza kadrem – przyp. red.], które są takie głośne, mają mamę, która tutaj studiuje i przyjechały z tatą, więc widać, że nie jest tak źle. Tata zajmuje się dziećmi, a mama studiuje film. 
Ale poważnie odpowiadając, to ta sytuacja jest dobra, a nie beznadziejna. Wydaje mi się, że coś się zmienia – przynajmniej świadomości. Zaczęło się o tym mówić. Powstały badania, które analizowały udział kobiet w różnych zawodach filmowych, przede wszystkim reżyserskim, operatorskim, scenariuszo-pisarskim producenckim. Polska tutaj nie różni się bardzo na plus, ale jednak trochę, szczególnie w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi, a przede wszystkim wydaje mi się, że kobiety poczuły moc. Poczuły coś takiego, że już „dość o nas bez nas” i dość opowiadać świat bez tej kobiecej perspektywy. I w związku z tym po prostu chcą być jakby bardziej podmiotowe. Mają więcej pewności siebie i takiego poczucia, że ich punkt widzenia, ich sposób widzenia świata, opowiadania świata jest równoważny i równowarty i po prostu idą do przodu. Także teraz akurat mamy fantastyczną – że tak powiem – grupę, reprezentację kobiet reżyserek w polskiej kinematografii. Po prostu jest naprawdę mnóstwo zdolnych, ciekawych kobiet, które robią bardzo ciekawe filmy. W krótkim metrażu to jest jeszcze bardziej widoczne.


fot. HaWa (Grzegorz Habryn i Aneta Wawrzoła)

Jakie są różnice między branżą filmową w Polsce i USA?

Kino amerykańskie ciągle jest kinem – jak się mówi – producentów, ale tak naprawdę dystrybutorów. To znaczy, to jest kino, gdzie twórca odgrywa rolę służebną. Oczywiście udało się kilku reżyserom, filmowcom, twórcom zaistnieć tak mocno na tej mapie i zdobyć sobie tak niezależną pozycję, że udaje im się robić to, co robić chcą i w sposób, w jaki chcą to robić, ale ich liczba jest bardzo ograniczona. Amerykańskie kino to jest ciągle kino, gdzie decyduje przede wszystkim boxoffice i gdzie producent albo dystrybutor mają final cut, czyli to oni decydują o ostatecznej formie filmu. Oczywiście to jest dialog, to są spory. Czasami te stosunki są lepsze, czasami są gorsze. Są czasy, kiedy reżyserzy, jak w latach 70. czy 80., kiedy przypadała taka fala artystów do kina amerykańskiego i oni odnieśli duży sukces. I są lata, jak teraz na przykład, kiedy to nie jest najlepsze, bo kino ambitne, kino autorskie, kino problemowe jest jakąś taką niszą; jest marginesem. Natomiast to, co jest główną produkcją, to jest taka produkcja czysto utylitarna i w sumie taka dość bezosobowa. Natomiast w Europie ciągle jeszcze to reżyser jest głównym twórcą filmu. Wydaje mi się, że bierze się to też trochę ze słabości kina europejskiego, które jest takie jakby mało ambitne, jeśli chodzi o pokazanie szerokości świata. Jest to kino dość konwencjonalne w taki osobisty sposób, to znaczy ten zakres tematów i sposób opowiadania – one są takie dość przewidywalne. 
Jak ja oglądam co roku dużą liczbę produkcji europejskiej, to mam takie wrażenie, że właściwie oglądam podobne filmy do tego, co widziałam w zeszłym roku, no troszkę oczywiście inne. I z tego wyrasta parę takich wielkich osobowości czy wielkich zdarzeń filmowych, ale generalnie myślę, że to jest wielki moment dla kina znowu, że ono znowu może stać się społecznie ważne. Jeżeli wyjdziemy z takiej bańki swojego komfortu osobistego.


Często mi brak takiej pogłębionej analizy i takiego szerszego spojrzenia.

Agnieszka Holland

Co pani myśli o krytyce filmowej?

Ja myślę, że ten kryzys kina też spowodował kryzys krytyki, to znaczy bardzo, bardzo nierówna jest ta krytyka. To znaczy, jest kilku bardzo interesujących krytyków i tych zwykle czytam, bo ciekawa jestem ich opinii o poszczególnych filmach. Ale jest też mnóstwo takich, którzy po prostu mówią, co im się podoba, co im się nie podoba. No to oczywiście jest ciekawe, jeżeli komuś się nie podoba coś albo podoba, ale równie dobrze mogę zapytać moją koleżankę czy panią w sklepie. Często mi brak takiej pogłębionej analizy i takiego szerszego spojrzenia. Za często jest to po prostu streszczanie filmu albo wyrażenie takiej bardzo subiektywnej opinii, albo też pretensja do filmu, że nie jest tym, czym powinien być. Na przykład w wypadku dwóch ostatnich moich filmów, gdzie czytałam recenzje, to się powtarzało, że „no tak, no może tak, owszem, ale właściwie to powinno być o tym, a nie o tym”, albo „to powinno być zrobione na przykład 10 lat temu, a nie teraz”, albo „dlaczego to nie opowiada tego?” i tak dalej. To taka krytyka wydaje mi się po prostu niemądra.

Materiał zrealizowany w październiku 2018 przez Fundację FKA.


Newsletter
Polub nas
Partnerzy