Czego oczekuje widz?
W dzień po hucznym otwarciu festiwalu nasi goście mogli zobaczyć jeszcze więcej pokazów filmowych oraz uczestniczyć w warsztatach oraz panelach dyskusyjnych. Wydarzenia trwały od rana do późnego wieczora. Co tym razem przygotowaliśmy dla naszych gości i które wydarzenia okazały się największymi hitami?

Filmy, dyskusje i warsztaty
Drugiego dnia pokazy filmowe rozpoczęły się równolegle we wszystkich trzech lokalizacjach naszego festiwalu już z samego rana. W Monopolis do południa uczestnicy mieli okazję obejrzeć propozycje kina francuskiego oraz amerykańskiego. Udało się zarejestrować, że największe emocje wśród festiwalowiczów wzbudził seans filmu Sprawa osobista (2025). Film ten, z pozoru przedstawiający prowadzenie sprawy młodego mężczyzny, który wziął udział w demonstracji, stopniowo odsłania prywatny wymiar tego wydarzenia dla prowadzącej ją policjantki. Nasi goście nie kryli swoich wrażeń po zakończeniu filmu:
„Wywołał złość i poczucie niesprawiedliwości, czyli to, co miał wywołać. Będziemy jeszcze go komentować i wracać do niego, więc robi robotę”.
„Bardzo życiowy film, inspirowany prawdziwą historią, aktualny we współczesnych realiach. Skłania do przemyśleń, czy warto w ogóle brać udział w demonstracjach, wiedząc, że aparat państwa jest silniejszy”.
W późniejszych godzinach odbył się seans filmu Smashing Machine (2025), który szczególnie proponowaliśmy fanom sportu i walki o marzenia wobec kryzysu wewnętrznego. Co ciekawe, produkcja ta nie skupiała się głównie na sukcesie jednostki, ale skonfrontowała się z sytuacjami przyziemnymi w życiu bohatera. Dwayne Johnson wciela się tu w rolę Marka Kerra, mistrza mieszanych sztuk walki, którego zmagania z uzależnieniem, wewnętrznymi demonami i problemami rodzinnymi wychodzą na pierwszy plan. Safdie proponuje nam zupełnie inny rodzaj biografii sportowej, który nie skupia się na efektowności, lecz na tym co przyziemne oraz szczere.
Po seansie odbyła się dyskusja poświęcona fenomenowi tego filmu z przedstawicielami portalu Immersja Stanisławem Sobczykiem oraz Jakubem Marcinakiem, co pozwalało podsumować widzom udział w wydarzeniu. Prowadzący mieli dosyć odmienne spostrzeżenia i opinie, dlatego dyskusja była absorbująca oraz pozwalała na zrozumienie obu punktów widzenia. ,,Ciekawe zerwanie z widowiskowością kina sportowego” stwierdził Sobczyk, co skontrowane zostało uwagą Marciniaka, o tym, że ,,Ten film z grubsza jest laurką, jest straszną laurką, bo jest bardzo mało krytyczny”.

Czas na RESET
Na tym jednak nie skończyły się panele dyskusyjne tego dnia, bo już o 15.00 na scenie Monopolis festiwalowicze mogli wziąć udział w dyskusji prowadzonej przez Sylwię Szostak – „RESET – Czego oczekują widzowie?”. Prowadząca zastanowiła się nad pułapkami i aktualnymi trendami współczesnego kina popularnego. W rozmowie pojawili się także goście: Julia Taczanowska (krytyczka filmowa, Filmweb), Izabela Łopuch (producentka m.in. Wzgórze psów czy #BringBackAlice), Łukasz Zdanowski (scenarzysta m.in 100 dni do matury). Podczas dyskusji zostały poruszone problemy, takie jak: odmienne wizje dystrybutorów na realizację filmu, bagatelizowanie klasyków w repertuarze kin, wpływ social mediów na młodego widza oraz brak prywatnych inwestorów przy budżecie produkcji.
W trakcie spotkania padło wiele mocnych, różnorodnych deklaracji i uwag. Lukasz Zdanowski zaskoczył wszystkich, gdy zdradził kulisy powstania specyficznego zwiastuna filmu „Córki Dancingu”. „Żadnych syren! Poje*ało was chyba!” – w dosadny sposób zacytował słowa przedstawicieli dystrybutora, które usłyszał jako montażysta podczas współpracy z firmą wprowadzającą film do kin. Dodał później, że ta sytuacja obrazuje, że dystrybutorzy często mają bardzo konkretne potrzeby związane z przyciągnięciem uwagi widzów. Uwaga ta wpisała się też w ogólną konstatację faktu, że największy dystrybutor filmowy w Polsce celowo prowadzi promocję swoich różnorodnych filmów w dość zunifikowany, podobny sposób, aby zadziałać na rynek siłą skali i sprawdzownych mechanizmów. „Nie ma po co wymyślać koła na nowo”, chciałoby się rzec.

„Kina obecnie nie mają miejsc na granie filmów” w przewrotny sposób powiedziała przedstawicielka firmy Gutek Film, uczestnicząca w spotkaniu jako widz. Kobieta dzieliła się swoim komentarzem dotyczącym pokazów kinowych starszych produkcji. W tej wypowiedzi zawarty został wątek, iż w wyniku pojawiania się dużej ilości nowych filmów oraz konieczności zapewnienia im odpowiedniej liczby pokazów, kina nie zawsse mają miejsca w repertuarze na seanse dawnych klasyków. Jak wiadomo, kina organizują takie seanse od czasu do czasu, ale to oznacza, że w repertuarze pojawiło się na to miejsce.
„Tu nie ma szansy na rozwój” powiedziała Izabela Łopuch tłumacząc, że twórcy filmowi nie są w stanie wyedukować młodszego widza, który coraz częściej przyzwyczajany jest do skróconych form na TikToku, wpływających negatywnie na zakres uwagi jego uwagi. „Tu muszą pomóc rodzice i nauczyciele”, a nie filmowcy, dodała.
„Pula pieniędzy od lat się nie zwiększa. Zwiększają się koszty” spuentowała Izabela Łopuch w kontekście finansowania i budżetu produkcji filmowych. Twierdzi również, że w Polsce bardzo trudno jest zrobić film z uwagi na brak prywatnych inwestorów czy też fakt, iż wzrost kosztów produkcji w niektórych jej sektorach po pandemii wzrósł o 300%.
„Jeżeli ktoś idzie do kina na film „Friz & Wersow” to moim zdaniem nie ma żadnych oczekiwań co do produkcji kinowych” powiedziała Izabela Łopuch w rozmowie na temat przenoszenia „kontentu z Youtuba” do kin. W tym segmencie dyskusji paneliści podkreślili, że choć model biznesowy przenoszenia materiałów internetowych na duży ekran, jest rzeczywiście opłacalny i rozumieją tę decyzję z „biznesowego punktu widzenia”, to nad całą sytuacją unosi się pytanie o to, czy takie działanie nie psuje trochę „renomy kina” jako miejsca na prezentowanie treści nieco innej kategorii. Zdanowski ostrzegł jednak, żeby uważać na takie rozróżnienia, gdyż nie chcemy, aby świat filmu podzielił się tak elitarną linią jak świat literacki, parafrazując jego przestrogę, która padła ze sceny.
„Wszyscy od wszystkich oczekują tego, co jest dawną prawdą i co pozwoliliśmy brutalnie skapitalizować, a mianowicie szacunku” powiedział jeden z widzów puentując dyskusję na temat oczekiwań twórców filmowych i widzów względem siebie.

Spóźnieni nagrodzeni
W piątek do Łodzi dojechała laureatka konkursu Krytyk Pisze, Daria Sienkiewicz. Nagrodzona przez Jury Krytyków autorka tekstu o filmie „Balkoniary”, napisała na swoim koncie na Facebooku: „Miło mi ogłosić, że zostałam laureatką głównej nagrody w konkursie Krytyk Pisze 🙈Dziękuję bardzo jury, które napisało uzasadnienie, o jakim mi się nigdy nie śniło 😅Wklejam je poniżej, mam nadzieję, że zachęci do obejrzenia „Balkoniar” i przeczytania mojej recenzji. Bardzo się cieszę, że doceniono ten tekst, bo jest dla mnie ważny – pisze o kobietach, siostrzenstwie i przemocy. Niech żyje Noémie Merlant!!”

Kino rumuńskie kontratakuje
Niedługo po dyskusji na scenie Monopolis, w innej części miasta, choć niedaleko oddalonej – w oddziałach Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej trwał długi blok poświęcony dziełom filmowym współczesnego kina rumuńskiego: Śmierć pana Lăzărescu (2005), Kontinental ’25 (2025) i Nowy rok, który nigdy nie nadszedł (2024). Są to przykłady trudnego, wyczerpującego kina. Śmierć pana Lăzărescu to tragedia człowieka – małego w obliczu nieudolnej służby zdrowia. Film ten stanowi swobodne nawiązanie do piekielnej części Boskiej Komedii Dantego ze względu na imię głównego bohatera i jego wędrówkę przez kolejne ośrodki. Także w tegorocznej premierze kinowej Kontinental ’25 nie zabrakło ciężkiej problematyki, która pozwalała zatrzymać widza przy ekranie. Bazę fabularną w tym przypadku były wewnętrzne przeżycia komorniczki po tragicznej w skutkach eksmisji byłej gwiazdy sportowej.
Największą popularnością w sekcji rumuńskiej cieszył się jednak film w reżyserii Bogdana Mureșanu Nowy rok, który nigdy nie nadszedł, który nie doczekał się polskiej dystrybucji. Historia, o której opowiada Mureșanu zasługuje jednak na dłuższą uwagę, ponieważ twórca sam przeżył czasy komunizmu i upadek dyktatora Ceaușescu. Po seansie w ramach festiwalu przygotowano także spotkanie z reżyserem. W jego trakcie zostało wyjaśnione publiczności, dlaczego fabuła dzieła została oparta na konwencji farsy historycznej:
„Wygląda, że jest to metoda na to, jak rozbroić narodową traumę – stwierdził Bogdan Mureșanu. – I okazuje się, że to spojrzenie z zewnątrz, które oferuje farsa historyczna, właśnie pozwala na to, żeby jakoś ten temat przerobić, przepracować. W pewnym sensie, z zachowaniem tej treści film okazał się być filmem terapeutycznym”.

Spotkanie przedstawicieli kół filmowych m.in o roli i miejscu shortów
Podczas gdy drugi dzień festiwalu był zdecydowanie bardziej obfitujący z seanse filmowe, w salach szkoły filmowej miejsce miało wydarzenie o charakterze niemal branżowym, a dotyczące często zaniedbywanej sfery, jeśli chodzi o myślenie o kinie, jako przemyśle.
Bo oto Uniwersytet Łódzki ponownie ugościł przedstawicieli organizacji z całej Polski (pojawili się reprezentanci z Krakowa, Warszawy, Łodzi, Torunia i Rzeszowa) w ramach tzw. Akcji Filmoznawca, realizowanej rokrocznie w ramach Festiwalu Kamera Akcja.
Uczestnicy po wymienieniu się uprzejmościami i opisaniu pokrótce dorobku ich kół naukowych (które zaczynały się na prowadzeniu DKF-ów, a kończyły organizacją przeglądów i festiwali) podjęli się próby pojednania kina artystycznego i “mainstreamu”. Gdzie we współczesnym klimacie polskiej kinematografii znajduje się filmoznawca? Czy powinien być krytykiem? Edukatorem, który “wychowuje” (sic!) widza? Zamienić analizy filmowe na wykresy oglądalności i promować kino niezależne?
Po zagorzałej dyskusji (prym, w której wiodły próby reinterpretacji słów o “wychowywaniu widza polskiego”) tok rozmów zszedł na temat tego, skąd w ogóle w społecznym nastroju tak wielka przepaść pomiędzy “mainstreamem” a “arthousem” i czy jako filmoznawcy jesteśmy w stanie pogodzić się z głównym nurtem.
Wyczekiwanego złotego środka upatrywano w kinie gatunkowym, zaliczającym ostatnio swój comeback w świadomości polskiego kinomana.
Członkowie akcji przywołali, chociażby premierujący niedawno LARP Kordiana Kądzieli (serial 1670), który nie tylko cieszy się rozsądną popularnością w kinie, ale również zdobywa nagrody festiwalowe (np. nagroda Jury Młodych na 50. FPPF w Gdyni). Inni, zainspirowani backgroundem filmu Kądzieli (który to jest rozwinięciem jego etiudy z czasów studenckich), bili na alarm: palący głos w dyskusji zabrał Sebastian Maur, założyciel Konsorcjum Przepływu Filmowego (koła dystrybucji filmowej podlegającego pod PWSFTiTV); “Szkoła Filmowa w Łodzi jest największym producentem filmów krótkometrażowych w Europie. Dlaczego tak wiele prac młodych, ambitnych twórców nigdy nie jest pokazywane poza seansami dyplomowymi?!”.
Pytanie równie palące co wprawiające w zadumę: ciężko stwierdzić, czy jest to kwestia dezaktualizacji “shorta” jako formy filmowej, czy dziwna naleciałość wynikająca z postpeerelowskiej antypatii. W końcu w drugiej połowie XX wieku pokazy krótkometrażowych dokumentów były stałymi elementami seansów kinowych, ze względu na to, że takie właśnie “przebitki” poprzedzały wiele długich metraży. Przenosząc się jednak w stronę ideologicznego i ekonomicznego zachodu, zapewne niemało osób pamięta jeszcze, jak to Disney umieszczał krótkie animacje przed własnymi projekcjami kinowymi. Dyskusja nt. wskrzeszenia krótkiej formy zakończyła się pomysłami i propozycjami odnowienia tradycji, pozostawiając jednak krótkie metraże w domenie pokazów specjalnych.
Krótka (bo o shortach mowa) przerwa 😉
Skoro o krótkich metrażach mowa, zaraz po Akcji Filmoznawca, w Muzeum Kinematografii miejsce miał pokaz sekcji The Best of Szkoły Filmowe, której to piątkowy blok skupiał się na członkach szkół: łódzkiej i katowickiej.
Pozbawione wyczuwalnego (przynajmniej przez piszącego ten fragment Jakuba Flakowskiego) motywu przewodniego krótkie metraże uderzały w najróżniejsze tony: obok opowieści o kryzysie humanitaryzmu i pracy “służby deeskalacyjnej” na nielegalnych protestach (kolejno: W lesie są ludzie i Czas na bunt) znalazło się miejsce na dokument o pieśniarce pogrzebowej (Garstka Ziemi), podobnie grobową w atmosferze czarną komedię na kanwie prozy Kafki (Funeralia) czy słodko gorzkie opowieści o rozstaniach (The Hero, Końce i początki). Seans zwieńczyła jednak prawdziwa perła w koronie, gruba ryba, tuz czy też wisienka na torcie: Taniec w narożniku Jana Bujnowskiego, biorący udział w zeszłorocznym konkursie krótkich metraży w Cannes. W nim natomiast anonimowy bohater wspomina nieurzeczywistnioną karierę w reprezentacji Polski, wszystkie gole rodaków na mundialach, a także ojca, który – zarówno przez sentyment do czasów minionych, jak i postępującą demencję – na zawsze zatrzymał się w pretransformacyjnej przeszłości.

16. FKA – Zwycięzca Cannes zachwyca łódzką publiczność
W popołudniowym bloku miejsce miał też seans nagrodzonego Złotą Palmą tegorocznego festiwalu w Cannes filmu „To tylko zwykły przypadek”, który zebrał ogromną publiczność, która wspólnie odczuwała historię irańskiego reżysera. Obraz Jafara Panahiego zyskał wielką przychylność członków tegorocznej Loży Krytyków. Większość członków Loży pisze o filmie w samych superlatywach, podkreślając, że to „sprawna komedia przypadku, która dość bezpretensjonalnie rysuje nam krajobraz polityczny” (Jacek Cygan) i „najlepszy film Panahiego, w którym zręcznie balansuje między dramatem a komedią absursdu” (Mariusz Koryszewski)
Jedyne mniej umiarkowanie entuzjastyczne głosy nadal doceniają film reżysera, podkreślając, że: ”Panahi poniżej pewnego poziomu nie schodzi, ale ta Złota Palma chyba jednak na wyrost” (Jan Brzozowski) i narzekają, że „zabrakło mi choć odrobiny muzyki, która pomogłaby załagodzić dość wolne tempo” (Konrad Korroński).

Wieczorne seanse
Warto zwrócić jeszcze uwagę na pokazy filmów Błękitny szlak (2025) i Trzy miłości (2025). Pierwszy z nich przejawiał humorystyczną konwencję, ale skupiał się jednocześnie na trudnym problemie społecznym odrzucania starszych ludzi jako niepotrzebnych. Co do drugiej propozycji, która przedstawia losy trójkąta romantycznego, warto przytoczyć w tym miejscu relację jednej z naszych uczestniczek:
Film bardzo estetyczny wizualnie i dźwiękowo, z dużą dbałością o dźwięki takie jak oddechy czy kroki bohaterów, także dla mnie miał bardzo intymną atmosferę. Do tego mocno działał na emocje – bohaterowie są zaplątani w silne, skomplikowane relacje […].
Po seansie odbyło się spotkanie z reżyserem Łukaszem Grzegorzkiem, producentką Natalią Grzegorzek oraz aktorem Mieszko Chomką, poprowadzone przez dziennikarkę Beatą Kwiatkowską, na którym twórcy zdradzili, że „chcieli tym filmem zaprosić na randkę… trochę zboczoną”, w której „sceny intymne miały dawać przyjemność bohaterom”, a nie stricte widzowi.
W tym samym czasie inni kinomani wybrali seans prezentowanego obecnie w kinach filmu „Skomplikowani”, którego światowa premiera odbyła się podczas tegorocznego festialu w Cannes. To komediowe spojrzenie na otwarte związki spotkało się z wielkim entuzjazmem widzów, zebranych na sali, gktórzy zaśmiewali się co kilka minut z klejnych gagów i dowcipów. „Najzabawniejszy film roku” (Jan Brzozowski), „wybitna scena walki – trafia do mojej topki ulubionych zaraz obok bójki Colina Firtha i Hugh Granta” (Justyna Byczkowska), „przezabawne i kreatywne inscenizacyjne” (Jakub Marciniak), :błyskotliwe, zabawne, pomysłowe. Doskonała zabawa!” (Jakub Nowociński) – możemy czytać w mini-recenzjach członków Loży Krytyków, które pojawiły się w serwisie Pełna Sala.
Późnym wieczorem nie zabrakło również miejsca na pokaz animowanej produkcji w Muzeum Kinematografii Lesbijska księżniczka z kosmosu (2025). Sala Kinematografu wypełniła się wówczas po brzegi, a nasi festiwalowicze nie szczędzili śmiechu podczas seansu. Film stanowił pokaz przedpremierowy, ponieważ produkcja ma pojawić się w kinach dopiero w następnym roku. Jest to urocza opowiastka bazująca na pastelowej kolorystyce o kosmicznej księżniczce, która w trakcie podróży po kosmosie nabiera odwagi i uczy się kochać siebie. Organizatorzy zgodnie przyznali, że jest to film, który ze względu na wspaniały humor i realizację musiał pojawić się w repertuarze tegorocznego festiwalu.
Na zakończenie dnia w oddziale kinowym PWSFviT odbył się także przedpremierowy pokaz filmu Łobuz (2025). Film ten opowiada o młodym bezdomnym, który mierzy się z ciężarem przeszłości i społecznym wykluczeniem, a w międzyczasie usiłuje odmienić swoje życie. Pośród licznych trudności pojawiają się jednak niespodziewane możliwości, dające mu szansę na odkrycie samego siebie. Reżyser zbudował przy tym bardzo złożoną postać głównego bohatera, który wykazuje przeciwstawne cechy charakteru. W swojej mini-recenzji Emilia Smajło, wolontariuszka tegorocznej sekcji medialnej oceniła debiut reżyserski Harissa Dickinsona jako dzieło, które wypadło „eksperymentalnie. oryginalnie. Przesadnie dziwne i alegoryczne. Reżyser zbudował dwa światy: jeden przesadnie emblematyczny i drugi do granic możliwości realistyczny”. Po więcej zapraszamy do pełnej recenzji, którą znajdziecie wkrótce na naszej stronie.
[Aleksandra Pikul, Oliwia Kożuch, Jakub Flakowski, Michał Kaczoń]
16. Festiwal Kamera Akcja odbędzie się od 23 do 26.10.2025 w Łodzi oraz od 15 do 26.10.2025 online na platformie Think Film. Zadanie realizowane jest dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi oraz współfinansowane z budżetu Samorządu Województwa Łódzkiego. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej oraz Uniwersytetu Łódzkiego – mecenasa festiwalu. Głównymi partnerami festiwalu są Monopolis, Szkoła Filmowa w Łodzi i Muzeum Kinematografii. Festiwal Kamera Akcja i Festiwal Mediów Człowiek w Zagrożeniu tworzą sieć współpracy „Łódzki Festiwal Filmowy”. Przegląd kina węgierskiego podczas festiwalu realizowany jest ze środków Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka.








